Rebelianci wzięli jako zakładników sześciu cudzoziemców
Rebelianci w Iraku poinformowali w piątek, że wzięli jako zakładników czterech Włochów i dwóch Amerykanów. Doszło do tego na zachodnich obrzeżach Bagdadu.
Tymczasowe władze koalicyjne Iraku nie zamierzają negocjować z porywaczami, którzy wzięli w tym tygodniu cudzoziemskich zakładników. "Z grupami, które biorą cudzoziemców jako zakładników, z zasady nie negocjujemy" - powiedział w piątek rzecznik władz koalicyjnych Dan Senor.
Dziennikarz Reutera widział dwóch zakładników - porywacze powiedzieli mu, że to Włosi - w meczecie w miejscowości położonej w okręgu Abu Gharib. Jeden ze schwytanych był ranny w ramię. Obaj zakładnicy płakali.
W piątek wieczorem włoskie MSZ zapewniło jednak, że nie brakuje żadnego z "obywateli włoskich, zarejestrowanych w Iraku". Wyjaśniono, że dotyczy to żołnierzy i cywilów, w tym pracowników organizacji humanitarnych, dziennikarzy i pracowników rządowych.
"Na tej podstawie można wykluczyć, że ktokolwiek z nich został porwany" - głosi oświadczenie MSZ. Przyznano jednak, że badana jest kwestia obecności w Iraku Włochów, o których resort spraw zagranicznych nie wie.
Członkowie załogi amerykańskiego czołgu w tym rejonie powiedzieli, że wiedzą o kilku Amerykanach, których wzięto jako zakładników, ale nie dysponowali żadnymi szczegółami. "To dlatego blokujemy tę drogę" - powiedział jeden z żołnierzy.
Od powstańców dziennikarz Reutera dowiedział się, że schwytani Włosi poruszali się pojazdem terenowym i że mieli broń. Amerykanów uprowadzono w wyniku odrębnej akcji.
Powstańcy zaprowadzili dziennikarza Reutera do meczetu, otoczonego przez około 40 bojowników, uzbrojonych w ręczne wyrzutnie rakietowych pocisków przeciwpancernych i karabiny. W meczecie znajdują się podobno wszyscy zakładnicy. Dziennikarz Reutera widział z daleka dwóch cudzoziemców, ale nie pozwolono mu ich sfilmować.
W rękach porywaczy jest też w Iraku troje japońskich cywilów oraz dwaj arabscy mieszkańcy Jerozolimy.