Raz jeszcze o sprawach najgorszych

"Gazeta Wyborcza" opublikowała na pierwszej
stronie artykuł Leszka Kołakowskiego, będący głosem w dyskusji o
Centrum przeciw Wypędzeniom w Berlinie.

10.09.2003 06:25

Jeden z najwybitniejszych współczesnych filozofów europejskich pisze m.in., że kilka lat po wojnie zaczął się kłopotliwy, ale realny proces pojednania narodów polskiego i niemieckiego. Uczestniczyli w nim także biskupi, intelektualiści, pisarze. Ten proces nie jest całkiem zakończony, ale - miejmy nadzieję - trwać będzie. Ci, którzy chcą pomnika wypędzonych w Berlinie, chcą ten proces powstrzymać albo nic ich ta sprawa nie obchodzi.

Wiemy wszyscy, że wojnę rozpętały rządy Hitlera z entuzjastycznym przyzwoleniem znacznej większości ludności i że w wyniku tej wojny państwo niemieckie z rozporządzenia zwycięskiej koalicji utraciło część terytoriów (choć nie tak wielką jak te, które Polsce zabrano). Stąd jednak, że Trzecia Rzesza wszczęła wojnę i użyła siebie jako najskuteczniejszej w dziejach maszyny do ludobójstwa, nie wynika, że wszystkie środki odwetowe wobec pokonanego wroga są dozwolone i sprawiedliwe - stwierdza Leszek Kołakowski.

Jego zdaniem, nie ma nigdy usprawiedliwienia dla masowego mordowania jeńców wojennych i masowego gwałcenia kobiet. Niech martyrologiczne pomniki - jeśli mają w Niemczech istnieć - dają świadectwo najgorszym zbrodniom.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)