"Ratunku! Michałek umiera"! Poruszające nagranie
Dyżurny straży pożarnej przez telefon instruował roztrzęsioną matkę, jak ratować czteroletniego Michała, który przestał oddychać. Matka w stresie przez pomyłkę zadzwoniła do straży, zamiast do pogotowia. Historia skończyła się szczęśliwie. Dziecko udało się uratować, między innymi dzięki opanowaniu dyżurnego straży.
19.02.2012 | aktual.: 19.02.2012 16:27
Czteroletni Michał miał biegunkę i wymioty. Kilka godzin po powrocie od lekarza dziecko przestało oddychać. Zsiniały mu usta. W takiej chwili matka omyłkowo wykręciła numer do straży pożarnej, zamiast na pogotowie. Była roztrzęsiona, krzyczała, by ratować jej dziecko.
Dyżurny straży, który odebrał telefon, st. ogniomistrz Krzysztof Zahorowski, nie stracił zimnej krwi. Uspokoił matkę i instruował ją, jak prowadzić sztuczne oddychanie. Spokojnym, opanowanym głosem wyjaśniał: 30 ucisków, dwa wdechy. W czasie kiedy matka Michałka rozmawiała ze strażakiem, ojciec wykonywał resuscytację.
Dziecko odzyskało oddech, ale było nieprzytomne. St. ogniomistrz Zahorowski cały czas instruował, jak ułożyć dziecko, podpowiadał rodzicom, co zrobić, zanim przyjedzie pogotowie ratunkowe.
Straż pożarna skontaktowała się także z pogotowiem ratunkowym, które przyjechało do podbiałostockiej miejscowości po czterolatka. Życie chłopca udało się uratować. Michał jest teraz pacjentem Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.