Ratownicy uciekają za granicę
Stu doskonale wykwalifikowanych ratowników
wodnych wyjechało w tym roku z Pomorza szukać pracy za granicą.
Pomorskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe ostatkiem sił łata
dziury na ponad 500 strzeżonych kąpieliskach w całym regionie.
Naszych plaż nad morzem i jeziorami strzegą nawet ratownicy z
Krakowa czy Wrocławia - pisze "Dziennik Bałtycki".
04.07.2006 | aktual.: 27.07.2007 08:41
WOPR obawia się jednak, że w przyszłym roku może być jeszcze gorzej. Zdaniem ratowników sytuacja wyglądać zaczyna dramatycznie. Są bardzo uzasadnione obawy, że za rok część pomorskich strzeżonych kąpielisk może zostać zamknięta z powodu braku ratowników. W regionie pomorskim zarabiają oni bowiem kilka, a czasami nawet kilkanaście razy mniej niż w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych.
Worek kasy, perspektywy rozwoju i ekskluzywne hotele - to tylko niektóre z haseł reklamowych, kuszących polskich ratowników pracą za granicą. Nic dziwnego, że takiej konkurencji nie wytrzymują polscy pracodawcy. Jedno jest pewne, wykwalifikowanych ratowników brakuje na Pomorzu i w całym kraju.
A to bardzo poważny problem- mówi Romuald Wołodźko, instruktor pływania, starszy ratownik WOPR. Jestem wrogiem numer jeden takiego zjawiska - dodaje.
Ratownicy wyjeżdżają, a Polacy toną. Młodzi ludzie, którzy opuszczają kraj, nie mają żadnej dumy narodowej. Ponadto nie zwracają uwagi na to, jak formułowane są oferty pracy. Często pod hasłem praca w hotelarstwie kryje się nie tylko strzeżenie plaż, ale też mycie podłóg, zmiana pościeli i czyszczenie ubikacji - tłumaczy Wołodźko.
Brak ratowników na polskim rynku może okazać się tragiczny w skutkach - podkreśla "DB".(PAP)