Ratownicy GOPR stawiają w górach krzyże
Blisko 100 niewielkich brzozowych
krzyży i zniczy pojawiło się w ostatnich dniach wśród skałek i
jaskiń Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Ratownicy jurajskiej grupy
GOPR oddają w ten sposób cześć osobom, które zginęły w tych
miejscach.
01.11.2008 | aktual.: 01.11.2008 10:42
Poseł Piotr van der Coghen, prezes jurajskich ratowników przypomina, że w dniach Wszystkich Świętych i Zaduszek, ratownicy górscy zawsze w ten sposób oddają hołd ofiarom wypadków na Jurze.
Szef Grupy Jurajskiej GOPR podkreśla, że stawianie przez ratowników nietrwałych, brzozowych krzyży i zapalanie świateł w miejscach tragedii górskich ma blisko stuletnią tradycję. W Tatrach i Karkonoszach krzyże zgromadzono na symbolicznych cmentarzach, na Jurze są one rozproszone.
Jurajscy goprowcy od ponad 10 lat przed dniem Wszystkich Świętych obchodzą kilkadziesiąt miejsc, w których w ostatnim czasie doszło do śmiertelnych wypadków. Od kilku lat pomagają im uczniowie klasy o profilu ratownictwa górskiego z liceum w Łazach. Młodzież, słuchając opowieści o prowadzonych w tych miejscach akcjach, poznaje ciążącą na ratownikach odpowiedzialność.
Jak przypomina Van der Coghen zdarzające się w tym terenie tragedie to nie tylko upadki podczas wspinaczki skałkowej i jaskiniowej. W tym roku jurajscy ratownicy górscy wzywani byli do blisko 500 zdarzeń, ale tylko jedna z akcji zakończyła się niepowodzeniem. W kwietniu tego roku mieliśmy śmiertelny wypadek w Jaskini Sąspowskiej, gdzie człowiek zmarł samotnie po tym, jak utknął w zacisku - mówił.
30-latek z Krakowa nie miał doświadczenia speleologicznego, mimo to sforsował kratę przy wejściu do trudnej jaskini i zdecydował się na samotne zejście. Ratownicy wydobywali jego ciało przez kilkanaście godzin, kilkakrotnie musieli przy tym powiększać przekrój korytarzy za pomocą akumulatorowych wiertarek udarowych.
Jaskinia Sąspowska w Ojcowskim Parku Narodowym jest więc kolejnym miejscem, które od tego roku będą odwiedzać goprowcy.
Co roku na skałkach i w jaskiniach Jury ginie od pięciu do ośmiu osób. Ofiary to najczęściej niedoświadczeni lub niefrasobliwi turyści i wspinacze, ale też znani alpiniści i instruktorzy wspinaczki.
Duże góry wzbudzają respekt i wymuszają większą ostrożność. Jurajskie skałki są niewielkie, a to usypia czujność. Nie chcemy nikogo straszyć, ani zniechęcać do przyjazdu. Zależy nam tylko, by na spacer, wędrówkę czy wspinaczkę na Jurze, każdy zabierał świadomą i trzeźwo myślącą głowę - powiedział Van der Coghen.
Doroczną akcję odwiedzania miejsc tragedii jurajscy ratownicy rozpoczynają na kilka dni przed dniem Wszystkich Świętych, kończą zwykle w Zaduszki. Najniebezpieczniejszymi miejscami na Jurze są skały Góry Zborów, Okiennika, Krucze Skały, ruiny zamków w Bobolicach i Mirowie oraz jaskinia Wielka Studnia Szpatowców.