ŚwiatRanczo żołnierzy, a na nim gorące panie

Ranczo żołnierzy, a na nim gorące panie

Wkraczając na Ranczo Danuty, trzeba ładnie ukłonić się dwóm Paniom o dość obfitych kształtach. Ich obecności nie da się przeoczyć. Choć wyniośle milczą, budzą respekt i szacunek. Biada temu, kto je zdenerwuje. Lady Gaga i Fiona dosięgną każdego w promieniu 18 km.

Ranczo żołnierzy, a na nim gorące panie
Źródło zdjęć: © PKW Afganistan | Artur Weber, kpt. Zbigniew Kempa

19.08.2010 | aktual.: 19.08.2010 15:04

O kim mowa? Kim są te dwie Panie, które w wyraźny sposób podnoszą morale bazy Warrior? To armato-haubice 152 mm Dana o wdzięcznych imionach nadanych jeszcze przez żołnierzy poprzednich zmian. Będące podstawowym orężem Grupy Wsparcia Ogniowego służą do ochrony bazy oraz wsparcia działań wojsk w rejonie operacji. A Ranczo Danuty? To właśnie fragment bazy, który zajmuje Grupa Wsparcia Ogniowego nazwana właśnie na cześć Dan.

Artylerzyści z Krainy Tysiąca Jezior

- Grupę Wsparcia Ogniowego Zgrupowania Bojowego Bravo w FOB Warrior tworzą żołnierze, którzy w kraju służą w 1 Mazurskiej Brygadzie Artylerii W Węgorzewie - mówi dowódca grupy mjr Arkadiusz Rożnowski. Dla części z nich to kolejna misja, dla niektórych pierwsza. Dużo wiedzy przed przyjazdem przekazali im koledzy z macierzystej jednostki, którzy byli w Afganistanie na piątej rotacji. Co ważne, jeden z obecnych na siódmej zmianie artylerzystów już pełnił tu wcześniej służbę. Bazując na doświadczeniach poprzedników, ale przede wszystkim własnych, przeprowadzili rozbudowę fortyfikacyjną zajmowanego terenu. Zbudowali własne boisko do siatkówki, które przyciąga żołnierzy-sportowców.

Pracowite Danuty

Służba tutaj z pewnością różni się od tej w kraju. Po pierwsze - intensywność strzelań. W kraju mazurscy artylerzyści jeżdżą na poligon przeciętnie dwa razy w roku. W Afganistanie mają tyle zajęć, że nie ma potrzeby urządzania tzw. strzelań treningowych. Podczas gdy w Polsce, ze względu na ograniczenia poligonów, oddają strzały na odległości rzędu 4-5 km, tutaj sytuacja często wymaga, aby ich pociski raziły cele na dużo większych dystansach.

Jak mówią gospodarze Rancza Danuty na jednej zmianie oddają przeciętnie około 150 strzałów. Drugą cechą odróżniającą warunki polskie i misyjne jest fakt, iż znajdujemy się na dużo większej wysokości niż w Polsce. Przekłada się to bezpośrednio na donośność dział. Pocisk wystrzelony na tej wysokości może polecieć nawet 2 km dalej niż na tych samych nastawach celownika w polskich, nizinnych warunkach.

Nie bez znaczenia są również warunki klimatyczne, w jakich muszą służyć Dany. - Choć Dana nie jest specjalnie awaryjna, to jednak ze względu na duże zapylenie musimy szczególnie doglądać filtrów paliwa, oleju czy powietrza - mówi porucznik Marek Czyż, dowódca plutonu ogniowego. Także sama służba w nich nie należy do komfortowych, szczególnie podczas afgańskiego lata. Kiedy wchodzę z dowódcą działa do wnętrza Dany, płyty pancerza nagrzane w bezlitosnym słońcu parzą w dłonie. Temperatura w środku sięga ponad 40 stopni. - Nie jest źle - mówią artylerzyści.

- Najtrudniejsze jest ciągłe utrzymywanie gotowości bojowej - mówi mjr Rożnowski. Dlatego na wszelkie rozrywki, takie jak siłownia czy kafejka internetowa, żołnierze mogą pozwolić sobie bardzo wcześnie rano albo późno wieczorem. Ale artylerzyści i tak bardzo lubią swoje dwie Danuty i służbę na nich.

Morale przy nich rośnie

Obecność Dan bardzo dobrze wpływa na samopoczucie żołnierzy z Warriora. To ich załogi w ciągu kilkudziesięciu sekund są w stanie uderzyć w miejsce skąd została wystrzelona rakieta przeciwnika. Aktywność Dan i ich celność cieszy się prawdziwym uznaniem wszystkich pełniących służbę w Warriorze.

A sami żołnierze - jak to na misji. Tęsknią za rodzinami, za najbliższymi. - I za polską kuchnią - dodają zgodnie artylerzyści. Na misji brakuje im także tego, czym zajmują się w kraju w wolnym czasie. Chor. Markowi Sieklickiemu - jego wymuskanego choppera. Sierżantowi Dariuszowi Tokarzowi, zapalonemu myśliwemu, kontaktu z mazurską naturą. Porucznikowi Markowi Czyżowi - wędkowania. A wszystkim, mieszkającym przecież na Mazurach, kontaktu z wodą i żeglarstwem.

Artylerzyści mają w swoich zasobach bogate archiwum zdjęć. To dzięki kpt. Zbigniewowi Kempie, zapalonemu miłośnikowi fotografii, który uwiecznia najciekawsze wydarzenia z życia Grupy Wsparcia Ogniowego.

Na koniec wizyty - niespodzianka. Żołnierze otwierają przedział amunicyjny. Moim oczom ukazują się pociski 152 mm. Są wielkie, jeden waży około 42 kg. Ale nie w tym rzecz. Jeden z żołnierzy podaje mi mazak - jako gość artylerzystów dostąpiłem zaszczytu, aby na jednym pocisku napisać swoiste pozdrowienia dla talibów. Po chwili zastanowienia, piszę kilka słów i datę. Ich treść musi jednak pozostać tajemnicą moją i Majestatycznej Fiony.

Artur Weber, Sekcja Informacyjno-Prasowa PKW Afganistan, Ghazni

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)