Rajd karetką z rodzącą kobietą
Szaleńczą jazdę odbył między Miastkiem a Słupskiem ambulans, w którym przewożono kobietę rodzącą wcześniaka. W karetce uszkodzone były drzwi i położna przez całą drogę (42 kilometry) trzymała kurczowo za wewnętrzną klamkę, by podczas jazdy pacjentka nie wypadła na ruchliwą drogę krajową. Sprawa zbulwersowała cały personel medyczny.
08.01.2008 | aktual.: 08.01.2008 08:39
To jazda na krawędzi ryzyka. Jak można używać takiej karetki do transportowania tak ciężkiego przypadku? To skrajna nieodpowiedzialność - twierdzi Stanisław Achrem, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w Miastku. W Miastku jest tylko jedna nowa karetka. Zakupiony w ubiegłym roku opel kosztował 300 tys. zł, ale kiedy był potrzebny... zepsuł się. Wskutek tego pacjentkę trzeba było przewieźć starym mercedesem, który miał uszkodzone drzwi.
Lekarze powinni wiedzieć, że porody wcześniaków przewozi się specjalną karetką noworodkową, a nie zwykłą erką. I obojętnie czy jest to stary mercedes, czy nowy opel - podkreśla jednak Zbigniew Bińczyk, dyrektor Szpitala Powiatu Bytowskiego. Problem w tym, że nowoczesne karetki noworodkowe są w województwie pomorskim tylko dwie. W nagłym przypadku trzeba byłoby poczekać kilkadziesiąt minut, a w takiej sytuacji tego czasu nie ma. Przydałby się nowy sprzęt, bo oprócz nowego opla mamy jeszcze dwa mercedesy. Jeden jest w stanie technicznym, który oceniam jako średni, a drugi w fatalnym - ubolewa Piotr Lange, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Miastku.
Nowego zakupu spodziewać się raczej nie można, bo na doposażenie czeka też drugi szpitalny pion w Bytowie, który został pominięty podczas kupowania karetki dla Miastka. Pisaliśmy już do wojewody wnioski o przyznanie pieniędzy na nowy sprzęt, ale wciąż czekamy na odpowiedź. Może w tym roku się uda, a wtedy nowa karetka trafi do Bytowa - mówi dyrektor Zbigniew Bińczyk. Mateusz Węsierski