Radnym gratulujemy kasy

Niezłe samochody - lancie, peugeoty,
mercedesy, toyoty, oszczędności w euro, dolarach, frankach
szwajcarskich, papiery wartościowe, nieruchomości. Statystycznemu
śląskiemu radnemu z dużego miasta wiedzie się całkiem nieźle -
pisze "Trybuna Śląska". Przez ostatnie dwa miesiące gazeta
prezentowała oświadczenia radnych. Wniosek po ich analizie jest
jeden - większość śląskich radnych z dużych miast, to ludzie ze
sporymi pieniędzmi. W mniejszych gminach gdzie powiązania
na styku biznes-polityka nie odgrywają tak dużej roli - tylko
nieliczni radni posiadają ponadprzeciętne majątki i dochody -
podaje dziennik.

19.07.2004 | aktual.: 19.07.2004 07:20

Nasza akcja miała państwu przypomnieć, że macie pełne prawo do poznania majątków ludzi, którzy wami rządzą. Możecie przyjść do urzędu i w każdej chwili do nich zajrzeć - nikt wam tego nie może utrudnić - informuje "Trybuna Śląska". Kilkunastu śląskich radnych - mimo ustawowego obowiązku - z premedytacją nie złożyło oświadczeń majątkowych. Wśród nich na przykład Jan Grabowiecki z Wodzisławia Śląskiego czy Tadeusz Wojnar z Raciborza - co ciekawe obaj są prezesami spółdzielni mieszkaniowych. Dają w ten sposób sygnał wyborcom, że mają coś do ukrycia - pisze gazeta.

Oporni posiadają bardzo często olbrzymie majątki, prowadzą rozległe biznesy i nie zależy im na marnych dietach. Bo wielu z nich przyszło do rady, by załatwić własne interesy. Takie osoby powinny nie tylko tracić pieniądze, ale również mandaty - uważa popierająca akcję Julia Pitera, prezes Transparency International Polska, instytucji zajmującej się zwalczaniem korupcji. Niestety, według polskiego prawa, jedynym skutkiem niezłożenia oświadczenia jest to, że radnemu nie wypłaca się diety.

W śląskich radach bardzo często zasiadają także renciści, emeryci, górnicy, hutnicy i nauczyciele, w wypadku których roczna dieta nierzadko przewyższała dotychczasowe dochody. Większość solidnie podeszła do oświadczeń: niektórzy wypisywali w nich zarobki żony, a nawet mikroskopijne działeczki-nieużytki. Inni podchodzili do sprawy z humorem - jak choćby jeden z radnych z Czerwionki-Leszczyn, który w miejscu szacowanej wartości domu wpisał: "nie jestem ekspertem, ale chyba około 500 tys. zł". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)