Radny Szyjka i jego dezodorant
Ciepła czapka, nieprzewiewna kurtka, silne mięśnie, a nawet podręczny dezodorant - to akcesoria przydatne w pracy radnego. Ostatnio chrzanowscy samorządowcy przekonali się, co to znaczy społeczny mandat zaufania. Nie zawsze chodzi o dyskutowanie przy kawie i ciasteczkach. Czasem w służbie mieszkańcom, trzeba dać z siebie o wiele więcej. Rajcy przekonali się o tym podczas zwiedzania zbiornika w Górce. Dodajmy, że mróz w tym dniu był siarczysty, a pod stopami zalegały zwały śniegu.
28.12.2005 | aktual.: 28.12.2005 09:19
Zaraz okazało się, że zupełnie do "obrad" nie przygotowane są radne: Anna Kalamus i Urszula Grochal. Fakt! Panie pięknie prezentowały się w szpilkach i wyczesanych fryzurach. Jednak brak okrycia głowy dał się we znaki. Nic dziwnego, że po zapozowaniu do prasowych zdjęć, czmychnęły czym prędzej do samochodu. Wyjść już nie chciały za nic. - Teraz jest cieplej. Chodźcie na chwilę - bezskutecznie przekonywał Zbigniew Klimek, przewodniczący komisji.
Na wysokości zadania stanęli natomiast radni: Lesław Zimoląg, Jerzy Janeczek i Franciszek Szyjka. Nie tylko wytr wale z innymi panami dysk utowali na mrozie. Bez wahania zakasali też rękawy, gdy służbowy pojazd dwa razy lądował w zaspie. - Panie siedzą dla balastu, my wypychamy - orzekli dżentelmeni i tak uczynili. Bus tylko podskoczył pod wpływem napiętych mięśni.
Największe zaskoczenie przyszło na sam koniec, podczas podróży powrotnej. Franciszek Szyjka zza pazuchy wyciągnął dezodorant i zaczął odświeżać się nim po wykonanej, niewątpliwie ciężkiej pracy. Wprawdzie woń kosmetyku nie wszystkim przypadła do gustu, jednak nikt nie protestował. To się nazywa radny przygotowany na każdą okoliczność. Aż ciekawość bierze, w co jeszcze ów samorządowiec wyposaża się, idąc na obrady.
Lidia Góralewicz