Radio w śmieciach
– Wie pani, jak się łazi, to się różne rzeczy znajdzie – mówi Zdzisław Głowak z Lubina. – Czasem się trafi na pieniądze, innym razem na coś ze sprzętu elektronicznego. Trzeba wiedzieć, gdzie szukać.
Po południu w sobotę giełda pustoszeje. Wtedy jest najlepszy moment na poszukiwania. Ważne, by zdążyć przed pracownikami Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, którzy od godz. 14 sprzątają teren giełdy. Godz. 12.30. Na żwirze leży kupka śmieci: okładki na zeszyty, plastikowe części zabawek, tekturowe teczki.
Mężczyzna po pięćdziesiątce cierpliwie przegląda drobiazgi. Pytamy, co ciekawego można tu znaleźć. – Różne rzeczy – odpowiada. – Mnie się udało wyszperać srebrną markę z 1907 roku i złoty łańcuszek. Z porzuconych części złożyłem cztery zegarki. Raz wyszukałem tarczę, innym razem wahadło. Doprowadziłem do stanu używalności aż 15 radioodbiorników. Stąd mam też stary gramofon i mnóstwo czarnych, niemieckich płyt. Żona się denerwuje, że śmieci znoszę, ale jeszcze będzie na nie zbyt. Zarząd giełdy ma podpisaną umowę z MPO. Spółka co sobotę wywozi z 10-hektarowego placu od 5 do 10 ton śmieci.
Doprowadzenie terenu do porządku zajmuje 9 pracownikom od 6 do 10 godzin. W wietrzny dzień śmieci fruwają na odległość kilkuset metrów. – Wysyłamy największą śmieciarkę, którą zwozimy kartony, folię, puszki, telewizory, meble, części samochodowe, połamane narty czy koła od roweru – mówi wiceprezes MPO Dariusz Dębicki. – Koszty wywozu śmieci są wliczone w opłaty parkingowe i targowe – mówi Aleksander Gbiorczyk. – Handlarze zostawiają mnóstwo rzeczy, głównie opakowania i części samochodowe. Czasem mam wrażenie, że nawet pozbywają się tu rzeczy, które im przeszkadzają.
Agata Grzelińska