Putin nakazał wsparcie kampanii Trumpa. Coraz poważniejsze oskarżenia wobec prezydenta USA
Prezydent Rosji Władimir Putin wydał plecenie wsparcia kampanii wyborczej Donalda Trumpa. Amerykanie mają cybernetyczne bomby, żeby Rosjan za to ukarać. Mało prawdopodobne, żeby Trump ich użył.
24.06.2017 15:51
Według dziennika "Washington Post" prezydent Barak Obama w sierpniu 2016 r. roku otrzymał sensacyjny raport od CIA. Amerykańscy szpiedzy donosili, że prezydent Władimir Putin osobiście zatwierdził rosyjski, rządowy plan ingerencji w wybory w USA. Celem Moskwy było doprowadzenie do porażki, albo przynajmniej osłabienia Hillary Clinton. Obama jednak miał być tak pewny zwycięstwa kandydatki Demokratów, że nie posunął się dalej i nie upublicznił uzyskanych informacji.
W odpowiedzi na działania Kremla, jeszcze przed oddaniem władzy, Brack Obama nakazał realizację tajnego planu odwetowego. CIA miała umieścić "implanty" w rosyjskich sieciach komputerowych. Te bomby cyfrowe mogą zostać "zdetonowane" w reakcji na kolejne cyberataki inicjowane przez Moskwę.
Teraz decyzja o użyciu "cybernetycznych min" zależy od Donalda Trumpa, który skorzystał na ingerencji Rosjan w wybory. Według stacji telewizyjnej "CBS News", ustępująca administracja Obamy zdążyła już odczuć wysiłki nowych urzędników Trumpa, którzy chcieli nie dopuścić do wyrzucenia z USA rosyjskich dyplomatów w odwecie za próby wpływania na wybory.
Długa droga do impeachmentu
Kongres USA powołał specjalne komisje śledcze, które badają zakres współpracy ludzi powiązanych z Trumpem z Rosjanami. Niezależne od siebie komisje ds. wywiadu Izby Reprezentantów i Senatu zajęły się tą sprawą jeszcze przed zaprzysiężeniem Trumpa 20 stycznia 2017 r. Powiązaniami pomiędzy nowym gospodarzem Białego Domu a Kremlem zajmują się jeszcze trzy inne komisje. Potencjalnie parlamentarzyści mogą doprowadzić do impeachmentu, czyli usunięcia prezydenta z urzedu.
Jak na razie nie ma jednak jasnych dowodów na to, że Kreml wpłynął na wyniki wyborów, które odbyły się 8 listopada 2016 r., a Rosjanie stanowczo zaprzeczają wszelkim oskarżeniom. Także Donald Trump podkreśla, że nie ma sobie nic do zarzucenia, a wszelkie doniesienia prasowe określa jako fałszywe.
Afera zatacza jednak coraz szersze kręgi i pojawia się coraz więcej wątków. Warto pamiętać, że podobnie było w przypadkuAfery Watergate w latach 1972 - 1974. Od aresztowania agentów CIA w kompleksie Watergate do dymisji prezydenta Richard Nixon minęły dwa lata.