Polska"Putin chciałby być nazywany Włodzimierzem Odnowicielem"

"Putin chciałby być nazywany Włodzimierzem Odnowicielem"

Odpalenie przez Rosjan bomby paliwowo-powietrznej wielkiej mocy to kolejne propagandowe posunięcie Rosji pragnącej wrócić do roli mocarstwa - ocenia były wiceminister obrony profesor i emerytowany generał Stanisław Koziej. Dodaje, że Putin "chciałby być nazywany Włodzimierzem Odnowicielem".

"Putin chciałby być nazywany Włodzimierzem Odnowicielem"
Źródło zdjęć: © AFP

Informacja o skonstruowaniu i odpaleniu bomby paliwowo-powietrznej wielkiej mocy nie musi świadczyć o jakimś wielkim kroku w zbrojeniach, nie jest to jakaś nowa jakość, tego typu broń jest posiadana i używana od lat, ta bomba to kolejna jej wersja - zaznaczył gen. Stanisław Koziej.

Traktuję to jako kolejną informację, która wpisuje się w konsekwentnie realizowaną strategię rosyjskiej wojny informacyjnej adresowanej do opinii publicznej zwłaszcza w Europie Zachodniej, i częściowo do własnego społeczeństwa - dodał.

Jego zdaniem, nie jest przypadkiem, że "od kilku miesięcy prawie nie ma tygodnia, byśmy nie słyszeli o kolejnych osiągnięciach lub działaniach militarnych w Rosji". Sądzę, że to starannie przemyślana strategia obliczona długoterminowo na stworzenie warunków do odzyskania przez Rosję pozycji drugiego mocarstwa na świecie lub bardzo ważnego partnera Stanów Zjednoczonych w "rządzeniu światem" - dodał.

Generał ocenia, że jest to także związane z wyborami w Rosji i ma pokazać "jak prezydent Putin, który chciałby być nazywany Włodzimierzem Odnowicielem, wyprowadza Rosję na szerokie wody po jelcynowskim okresie błędów i wypaczeń i czasach smuty lat 90. Chodzi o to, by został wybrany kandydat wskazany przez Putina - dodał.

Zdaniem Kozieja, celem informacji o bombie jest pokazanie Europie Zachodniej, że Rosja wobec polityki Stanów Zjednoczonych, w tym programu obrony przeciwrakietowej, jest zmuszona się zbroić, i że może to być niebezpieczne dla Europy. Według Kozieja, chodzi o to, by Europa hamowała inicjatywy USA, co dałoby Rosji czas na doganianie Stanów Zjednoczonych. Przetestowali to w okresie kryzysu rakietowego, gdy do uzbrojenia wchodziły rakiety SS-20 oraz Cruise i Pershing - przypomniał Koziej.

Dodał, że dzięki zyskom ze sprzedaży surowców energetycznych Rosja zwiększa nakłady finansowe na odnowę armii, która w latach 90. znalazła się w trudnej sytuacji, a jednocześnie wykorzystuje to propagandowo, odnawiając "zimnowojenny styl polityki bezpieczeństwa".

W środę rosyjskie władze poinformowały o gotowości do użycia bomby paliwowo-powietrznej silniejszej niż najpotężniejsza amerykańska bomba tego typu. Bomba paliwowo-powietrzna wytwarza falę uderzeniową i wysoką temperaturę, a wybuch rozpylonego paliwa - próżnię. Działanie bomby termobarycznej jest dłuższe niż w przypadku dynamitu, silniej oddziałuje ona też w głąb ziemi.

W 2003 roku Amerykanie zdetonowali swoją bombę paliwowo-powietrzną - nazywaną "matką wszystkich bomb" - najpotężniejszą bombę konwencjonalną. Mniejsze bomby tego typu Amerykanie zrzucali w 2002 roku w Afganistanie, próbując zabić ukrywających się bojowników Al Kaidy. USA używały takich bomb także w Wietnamie do zwalczania instalacji podziemnych, niszczenia lasów i unieszkodliwienia pól minowych.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)