ŚwiatPustki w metrze w Londynie

Pustki w metrze w Londynie

Pustkami świeciły perony otwartej po raz pierwszy po zamachach bombowych stacji londyńskiego metra Russel Square na linii Piccadilly. _Wszystko dzieje się tu dziś w zwolnionym tempie_ - powiedział 38-letni Barry Wheelhouse, sprzedawca gazet na stoisku przed stacją.

Pustki w metrze w Londynie
Źródło zdjęć: © AFP

04.08.2005 | aktual.: 04.08.2005 19:26

W czwartek przywrócono ruch pociągów w zamkniętym od 7 lipca północnym odcinku tunelu Piccadilly, gdzie cztery tygodnie temu między stacjami Russel Square i King's Cross zamachowiec-samobójca Jermaine Lindsay zdetonował ładunek wybuchowy zabijając 26 osób, w tym trzy Polki.

O ofiarach przypominają wieńce, wiązanki kwiatów oraz księga kondolencyjna w rogu przed wejściem do stacji Russel Square.

Pierwszy pociąg linii Piccadilly przyjechał na Russel Square o godz. 5.37 rano. Nawet rano w godzinach szczytu ludzi było o wiele mniej niż każdego dnia przedtem - mówi Weelhouse. Przedtem - czyli przed zamachami.

Czwartek to jego trzeci dzień w pracy od 7 lipca. Drogę przy wejściu do metra otwarto w miniony weekend.

Pewnie ludzie jeszcze trochę się boją, ale myślę, że z czasem po prostu oswoimy się z myślą, że w Londynie były zamachy i wszystko wróci do normy. Po 11 września 2001 roku ludzie też bali się latać samolotami, a teraz latają bez obaw - dodaje Wheelhouse.

Z przejeżdżających co kilka minut pociągów wychodzą grupki pasażerów, głównie turystów. Co chwilę z megafonów na stacji rozlega się komunikat: "Prosimy informować o wszystkim, co wzbudza najmniejsze podejrzenia".

Przed wejściem na stację najbardziej widoczni byli ubrani w pomarańczowe kamizelki pracownicy londyńskiego metra, patrole policyjne i ekipy telewizyjne.

Annie Jones, która codziennie dojeżdża do pracy pociągiem, a potem metrem z przedmieść Londynu na Russel Square, nie obawiała się wsiąść w czwartek do metra na linii Piccadilly. Nikt, żaden terrorysta, nie zdoła mnie powstrzymać. Mam mnóstwo jeszcze rzeczy do zrobienia w życiu - mówi.

Wydaje się, że jest spokojniej niż wcześniej. Mniej ludzi, ale przecież mamy wakacje - dodaje Jones. Zauważyła jednak, że pasażerowie metra mają "oczy wokół głowy" i starają się upewnić, że w pobliżu nie ma nic podejrzanego.

Dyrektor wydziału serwisu w londyńskim metrze Howard Collins powiedział, że czwartek jest dla pracowników metra "małą uroczystością".

To dla nas bardzo ważny dzień. Linia Piccadilly jest wyjątkowa, ponieważ łączy Londyn z międzynarodowym lotniskiem Heathrow. Jednymi z pierwszych pasażerów w czwartek rano było dwoje Kanadyjczyków, którzy tego dnia wracali do swego kraju po dwutygodniowych wakacjach - powiedział Collins.

Rozumiemy, że musi minąć trochę czasu, zanim ludzie odzyskają zaufanie do metra. W pierwszych tygodniach po atakach liczba pasażerów w metrze była w dni powszednie mniejsza o 5 do 15%. niż wcześniej, a w weekendy nawet o 30%. Jednak dane z ostatnich dni wskazują, że ludzie znowu zaczynają jeździć metrem - dodał.

Przed zamachami londyńskie metro przewoziło codziennie trzy miliony pasażerów.

Londyńczykom będzie jednak trudno odzyskać pełne zaufanie do środków komunikacji miejskiej. Gdy w miniony wtorek w jednym z autobusów miejskich w okolicy King's Cross zauważono dym, wśród pasażerów wybuchła panika.

Próbowali nawet wyskakiwać na ulicę przez okna. Okazało się, że dym wydobywał się z silnika. Jeszcze miesiąc temu ludzie by się tak nie zachowywali - przyznał kierowca autobusu w wywiadzie dla jednej z brytyjskich telewizji.

Anna Widzyk

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)