Trwa ładowanie...
d3wo4u3
11-08-2005 06:18

Punk, rock, oberek

Konflikt pokoleń? A może po prostu strach przed wspólnym spotkaniem dziadków i wnuków? Warto go przełamać. Wiadomo, że starym i młodym chodzi o to samo. Aby tańczyć i grać tak, że aż buty z nóg spadają.

d3wo4u3
d3wo4u3

Przystałowice Małe pod Opocznem. Tu mieszka Jan Gacy, największy mistrz kurpiowskiej muzyki ludowej. Kiedy sześć lat temu spotkali go młodzi z olsztyńskiego Stowarzyszenia Tratwa, zaprosili wraz z kapelą na imprezę do Olsztyna. Muzykanci ubrali się w garnitury i krawaty. Stanęli z jednej strony sali. Z drugiej – punki w glanach uważnie lustrowały gości. Po wymianie spojrzeń muzycy chwycili za smyczki. Najpierw zaintonowali „Wszystkie rybki śpią w jeziorze”, uznając, że to repertuar międzygeneracyjno-kulturowy. Żadnej reakcji. Drugie podejście – „Besame mucho” – też spaliło na panewce. – Panie Janie, pan oberka zagra – krzyknął ktoś z sali. Zaskoczyło. Tyle że zamiast pląsów w parach młodzi w rytm oberka odtańczyli pogo. – W jednym i drugim chodzi o to samo, żeby kapcie z nóg spadały – skomentowali zlani potem młodzieńcy. Tak w 1999 roku zakończyła się pierwsza potańcówka w Olsztynie. Odtąd taneczne spotkania, znane jako „potupaje”, odbywają są cyklicznie.

Dzisiaj młodość rzadko spotyka się ze starością. A jeśli już, to sprowadza się najczęściej do wymuszonych kontaktów w tramwaju czy autobusie, kiedy to młody (chętnie albo i nie) ustępuje miejsca staremu. Zabrakło rodzin wielopokoleniowych, dziadkowie żyją daleko na wsi albo – coraz częściej – w domach starców. Seniorzy z kolei boją się młodzieży: jej dynamiczności, sposobu ubierania się i niezrozumiałego dla nich stylu życia. Młodych irytuje starcza powolność, uważają, że dziadkowie są nudni, nie wiedzą nic o świecie. Nieuświadamianą barierą jest też ich strach przed zestarzeniem się.

Tę niechętną wobec starości atmosferę potwierdzają badania. Według CBOS-u ponad połowa osób starszych narzeka na obojętność młodzieży, a jedna szósta spotkała się ze złym traktowaniem z jej strony. Na szczęście młodzież przyznaje się do tego – jedna czwarta mówi wprost o swojej niechęci do starszych. Zmieniliby zdanie, gdyby dane im było potańczyć z emerytami podczas jednej z „potupai”. Tylko jak wylansować międzypokoleniowe „potupaje”? Po prostu doprowadzić do tanecznego spotkania starych i młodych.

Zajmuje się tym Akademia Rozwoju Filantropii w Polsce i Fundacja PZU w pierwszym w Polsce programie „Łączymy pokolenia”, który skończy się w październiku. Podobne inicjatywy działają w krajach Unii Europejskiej i w USA, gdzie spotkania generacji są priorytetem polityki społecznej. – Nie można doprowadzić do tego, żeby powstały getta dla młodych i starych. Jest to tym trudniejsze, że rodzina i szkoła, kiedyś naturalne miejsca spotkań różnych pokoleń, coraz rzadziej im sprzyjają – mówi Beata Tokarz, socjolog i koordynator programu.

d3wo4u3

W ostatnich 50 latach odsetek ludzi po sześćdziesiątce wzrósł w Polsce ponaddwukrotnie. 50 lat temu osoby te stanowiły 8,2 proc. ogółu ludności, podczas gdy w 2002 roku już prawie 17 proc. Według Głównego Urzędu Statystycznego za 15 lat 26 proc. Polaków będą stanowić seniorzy.

Mimo różnic na linii młodzież – osoby starsze jest coś, co łączy obie grupy. Zarówno pierwsi, jak i drudzy zamykają się często w gettach niezrozumienia. – Młodzi mają świadomość oddzielenia od społeczeństwa i izolacji, a do tego poczucie, że dorosłość, do której wchodzą, nie jest idealna. Starzy z kolei są najczęściej samotni i nie nadążają za pędzącym światem. Jednoczy ich bezradność, są w niej do siebie podobni – mówi Ryszard Michalski ze Stowarzyszenia Tratwa, prekursora łączenia pokoleń w Polsce.

Także Erik Erikson, psycholog zajmujący się rozwojem psychospołecznym, uważa, że starość i młodość to czasy kryzysu. Jego zdaniem na każdym etapie życia przeżywamy wewnętrzny konflikt. W czasie dojrzewania to walka o własną tożsamość z niepewnością roli, jaką młody człowiek będzie odgrywał w świecie. Starsi z kolei żyją w zawieszeniu pomiędzy produktywnością a stagnacją. Złe rozwiązanie w ich przypadku to brak jakiejkolwiek orientacji na przyszłość. A dobre – koncentracja troski poza „ja”, na rodzinie, przyszłych pokoleniach, społeczeństwie. I to je łączy.

Energię kryzysową warto przelać we wspólne działanie, żeby uniknąć gett, o których mówi Tokarz. Nie ma ich już w Olsztynie (dzięki „potupajom”) i w maleńkiej Kamionce, w której babcie i wnuki jednoczy wspólne walenie w bęben. Młodzi i starzy kontaktują się częściej ze sobą w Lipowinie koło Braniewa, gdzie sprawnie funkcjonuje Akademia Babcina, i na warszawskiej Pradze – tam rozpoczynają się właśnie potańcówki, prowadzone przez tancerzy z przedwojennych roczników.

d3wo4u3

We wszystkich tych miejscach następuje wymiana doświadczeń między seniorami i juniorami, czyli coś, co nieżyjąca już amerykańska antropolog Margaret Mead nazwała kulturą „odnalezionych rówieśników”. Pokolenia uczą się od siebie nawzajem. Nieunikniony jest jednak inny rodzaj dystansu pokoleniowego – dystans „zagadkowych dzieci”, wtedy kiedy ewolucja kulturowa i technologiczna powoduje, że starsze pokolenia muszą przystosowywać się do wzorców wypracowywanych przez młodszych, mniej konserwatywnych względem istniejących w społeczeństwie norm i wartości.

Przykład? „Synu, coś się dzieje z komputerem. Pomóż” – prosi ojciec. W zapomnienie odszedł wzorzec kultury (nazwany przez Mead „postfiguratywnym”), w którym młodsi bez zmian przyswajają wiedzę od starszych. Nie dziedziczy się już zawodu po ojcu, bo zakład, w którym on pracował, często nie istnieje, a rozwój technologii jest tak błyskawiczny, że tata nie doścignie w wiedzy syna. Tyle że nie o wiedzę technologiczą w kontaktach młodość–starość chodzi, lecz o wiedzę życiową, uczucia, przyglądanie się sobie i przeszłości. – Najczęstszym motywem współpracy starszych z młodymi jest chęć udowodnienia własnej przydatności, tego, że wiedza przyda się nie tylko ich pokoleniu, lecz i następnym – mówi Barbara Szatur-Jaworska, polityk społeczny i gerontolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Odkryli to młodzi ludzie z Olsztyna. Kiedy dziewczyny jeździły do starych gospodyń na Kurpie, zobaczyły, że tradycyjna mądrość ludowa dzieli się bardzo współcześnie, bo genderowo, według kryterium płci. Jest osobna wiedza męska i osobna – kobieca. Co je najbardziej poruszyło? – Pieśni przeznaczone do śpiewania w samotności – mówią zgodnie. Podobno dobrze zaintonowane pozwalają zwalczyć smutek. Dziewczyny twierdzą, że pomaga. Babcie – że wzrusza, kiedy słyszą, że ktoś to wreszcie zrozumiał. I już nie wiedzą, czy intonować nową antydepresyjną pieśń, czy raczej gwizdnąć z radości.

d3wo4u3

Tak jak nucą w Akademii Babcinej w Lipowinie. Babcie i dziadkowie prowadzą tam zajęcia z gotowania, dekoracji czy wiedzy o lesie. We wsi mówi się, że odmłodnieli o kilkanaście lat, a młodzi dostali pozytywnej energii. Jeszcze dwa lata temu do spotkań zainicjowanych przez szkołę nikt nie był chętny – ani dziadkowie, ani młodzież. Wszyscy się wykręcali: moja babcia jest za młoda, moja za stara, a mój dziadek powtarza się w kółko. Nauczycielki jednak zaprosiły seniorów. Zgodzili się, ale nie bez obaw.

Mieli stracha przed młodą widownią. Udało się. Młodzi uznali, że patenty seniorów są takie, że nie sposób ich nie wykorzystać. Chętnych na zajęcia nie brakowało.

Ewa Polak, 17-latka, która brała udział w tych spotkaniach, jest oczarowana. Na początku dzieciaki siedziały i nie wiedziały, czy śmiać się, czy płakać. W głowach kotłowało się: „Po co ja tu przyszłam, będę cztery godziny słuchać o wojnie”. Raptem okazywało się, że babcine opowieści są lepsze niż „Harry Potter”. – Moja babcia zaczęła mówić, jak z wypiekami czekała na zabawy w stodole dozwolone od lat 15 i że przed urodzinami z zapałem uczyła się kroków. Prawie jak dzisiaj przed imprezami. Nie sądziłam, że jesteśmy tak podobne – mówi Ewa. Stało się coś dziwnego. Wcześniej starzy i młodzi przechodzili obok siebie obojętnie. Dziś wszyscy się witają, zagadują i rozmawiają. Nie tylko o pogodzie i kościele.

d3wo4u3

Są także młodzi, którzy podchodzą do spotkań z dziadkami jak do naukowego eksperymentu. Jednym z nich jest Piotr Zgorzelski, antropolog ze stołecznego Domu Tańca. Do seniorów dotarł wraz z Katarzyną Szurman, bo chcieli odtworzyć dawną miejską potańcówkę. Trafili do zakładu renowacji starych mebli. – Spytaliśmy stolarza, czy nie zna kogoś, kto tańczył na przedwojennych zabawach i pamięta stare miejskie tańce. „Mam coś lepszego” – odpowiedział z szelmowskim błyskiem w oku i wyciągnął zeszyt z 1937 roku pięknie wykaligrafowany równym pismem, w nim nuty i rozrysowane kroki – opowiadają.

Bezcenna jest satysfakcja z wysłuchania „starczych” gawęd, które nie kończą się po jednym spotkaniu, bo między słuchaczami rodzi się bliskość. Na razie dotarli do 20 osób, muzyków bądź miłośników zabaw, którzy wspominają potańcówki w domach lub na „dechach”. Te ostatnie według relacji prażan rozstawiano w okolicach ulicy Targowej do lat 60.

Kontakt bardzo młodych i bardzo starych zarówno w rodzinie, jak i z obcymi potrzebuje spoiwa. Do tej roli najlepiej nadają się ludzie potrafiący łączyć dwie skrajne warstwy. W gminie Kamionka koło Braniewa takim kimś jest Beata Kozdraj ze stowarzyszenia Dla Ziemi. – Mam troje dzieci i dostrzegam upływający czas. Wiele nauczyłam się od własnych dziadków i chciałabym taki kontakt z seniorami umożliwić też innym – przyznaje.

d3wo4u3

Jak? Najpierw przez fotografie, a potem przez warsztaty „Babcia wali w bęben”. Na początku Kozdraj martwiła się, czy oprócz młodzieży ktoś się w ogóle zgłosi do bębnów. Okazało się, że wśród okolicznych seniorów powstała już społeczna kolejka. – Może stworzy pani oddzielną grupę albo będziemy się za tymi bębnami wymieniać? – usłyszała ostatnio Kozdraj. Czyżby babcie miały zamiar dać czadu?

Psychikę staruszka może mieć 30-latek, a 70-latek zachować duchową pogodę 30-latka. Zdaniem Toma Kirkwooda, autora książki „Łaskawy czas. Starzenie się człowieka w świetle nauki”, proces starzenia może być mocno zafałszowany przez fatalizm i poczucie dyskryminacji osób w podeszłym wieku. Fatalizm zakłada, że starość przychodzi, ponieważ zgodnie z naturalnym porządkiem rzeczy wszystko ulega zniszczeniu.

Takie podejście prowadzi według Kirkwooda do nadmiernej akceptacji ograniczeń codziennego życia wynikających ze zmian, jakie zachodzą w organizmie w miarę upływu lat. „W wieku lat 50 nie pobiegniemy tak szybko jak w wieku lat 20, a w wieku lat 80 być może bieganie w ogóle nie ma sensu. Jednak nawet jako 80-latkowie nie możemy czekać na śmierć skuleni w kącie” – pisze Kirkwood.

Pewne jest, że młodzieńcza energia seniorów wzbudzi uznanie nie tylko młodych. Mam przykład. To moi dziadkowie, którzy z nostalgią wspominają imprezy, podczas których tańczyli na stole. Tym samym, przy którym dziś zasiadamy do poważnych rodzinnych obiadów. Jestem pewna, że i teraz mogliby wskoczyć na stół. A spontanicznego kroku chętnie nauczyłby się od nich niejeden nastolatek.

Maja Gawrońska

d3wo4u3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3wo4u3
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj