Publicysta Aleksiej Wieniediktow: dla Putina i Rosjan Krym to rosyjska ziemia

Dla Władimira Putina, podobnie jak dla większości Rosjan - o czym świadczą sondaże - Krym to rosyjska ziemia, a jej przekazanie Ukrainie przez Nikitę Chruszczowa, to akt dziejowej niesprawiedliwości - oświadczył szef radia Echo Moskwy Aleksiej Wieniediktow.

Publicysta Aleksiej Wieniediktow: dla Putina i Rosjan Krym to rosyjska ziemia
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Alexey Furman

02.03.2014 | aktual.: 02.03.2014 18:45

Wieniediktow, jeden z najwytrawniejszych analityków polityki Kremla, powiedział to, odnosząc się do możliwości wysłania przez Putina wojsk rosyjskich na Ukrainę.

- Teraz powstała sytuacja, w której ta rosyjska ziemia stanie się niezależna od Ukrainy; stanie się jakby protektoratem Rosji. Być może nie przyłączy się do Federacji Rosyjskiej, podobnie jak nie przyłączyły się do niej Abchazja i Osetia Południowa, ale będzie terytorium, na którym interesy Moskwy będą respektowane - powiedział.

- To historyczny powrót Krymu pod władzę Moskwy - tak będzie to zapisane w podręcznikach historii. Putin trafi do nich jako ten, który zebrał rosyjskie ziemie. I on w to wierzy - dodał szef Echa Moskwy.

Wieniediktow podkreślił, że stosunki z Ukrainą, to osobisty projekt Putina. - To nie jest projekt rosyjskiego establishmentu. Ten woli, by na Ukrainie był słaby i skorumpowany reżim, pozwalający na wypompowywanie stamtąd zasobów - wskazał. - Jest to osobisty projekt Putina, jest to osobista decyzja Putina (wystąpienie do Rady Federacji o zgodę na interwencję wojskową na Ukrainie). Jestem co do tego przekonany. Oczywiście zaakceptowana przez Radę Bezpieczeństwa FR - zaznaczył.

Szef Echa Moskwy ostrzegł, że ewentualne wysłanie wojsk na Ukrainę "w krótszej lub dłuższej perspektywie zdestabilizuje sytuację wewnętrzną w Federacji Rosyjskiej, tak jak wysłanie wojsk do Afganistanu doprowadziło do rozpadu ZSRR". Zauważył przy tym, że "nie wie, co było detonatorem decyzji Putina". - Putin jest człowiekiem emocjonalnym, jednak gdy podejmuje decyzje jest bardzo ostrożny. Nie przypominam sobie, aby podczas 13 lat swoich rządów spontanicznie podejmował tak poważne decyzje - wskazał.

- W Radzie Bezpieczeństwa FR od dawna budowano różne konstrukcje. Liczono się z krwawymi starciami na Krymie i atakiem na ambasadę Rosji w Kijowie. Choć nic takiego nie miało miejsca, to jednak uruchomiono wariant z możliwym użyciem wojsk. Coś musiało się wydarzyć - powiedział.

Wieniediktow wyraził pogląd, że "tak na Ukrainie, jak i w Rosji są jastrzębie, którzy próbują narzucić, jeśli nie małą zwycięską wojnę, to decyzję, która przekształci Krym w Naddniestrze". - Określiłbym to mianem "naddniestrzyzacji Krymu" - wskazał.

Zdaniem redaktora naczelnego Echa Moskwy "zależy na tym przede wszystkim elitom Krymu, które uzyskają samodzielność - tak od Kijowa, jak i od Rosji; otrzymają finanse i możliwość dysponowania tymi środkami". Wieniediktow przypomniał, że podobna sytuacja była w 1990 roku, u schyłku ZSRR, gdy elity republik dążyły do uwolnienia się od Moskwy.

Zdaniem szefa Echa Moskwy podejmując obecne decyzje Putin nie wziął pod uwagę dwóch czynników: stanowisk ukraińskiej Cerkwi prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego i Turcji.

- Istnieje publiczny, niezwykle wyważony apel tymczasowego zwierzchnika ukraińskiej Cerkwi prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego Onufrego do patriarchy Cyryla o niedopuszczenie do rozlewu krwi. A mówiąc otwarcie - o niedopuszczenie do interwencji. Onufry wie, co mówi, gdyż w wypadku wejścia rosyjskich wojsk dojdzie do walk z ukraińskimi wojskami, w których będą ofiary. Ukraińska Cerkiew prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego zacznie tracić wpływy i parafie na rzecz ukraińskiej Cerkwi prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego - wyjaśnił.

Według Wieniediktowa, powołującego się na własne źródła, "był też niepubliczny apel Onufrego do Cyryla, w którym błaga on, by patriarcha przekonał Putina do niewprowadzania wojsk".

Mówiąc o stanowisku Turcji, redaktor naczelny Echa Moskwy zwrócił uwagę, że Ankara wystosowała notę do stolic wszystkich państw regionu, w której ostrzegła, że nie dopuści do zmiany układu sił nad Morzem Czarnym. - Oznacza to, że żadnego niepodległego Krymu, żadnego rosyjskiego Krymu Turcy nie uznają - wskazał.

Wieniediktow przypomniał, że "Turcja jest naturalnym sojusznikiem Rosji w regionie", a także, iż kraj ten kontroluje Bosfor i Dardanele. - Bez decyzji Turcji nie można wpłynąć na Morze Czarne. I wypłynąć - zaznaczył.

Szef Echa Moskwy oświadczył, że w obliczu problemów premiera Recepa Tayyipa Erdogana Krym "może stać się czynnikiem polityki wewnętrznej Turcji, antyrosyjskiej retoryki". - Byłby to cios w South Stream (forsowany przez rosyjski Gazprom gazociąg do Europy, który przez Morze Czarne ma omijać Ukrainę - PAP) - podkreślił.

Wieniediktow zauważył też, że "Chiny, pamiętając o Tybecie, kategorycznie występują przeciwko wszelkim separatyzmom". - Dlatego jest wątpliwe, by Pekin poparł separatyzm krymski lub jakikolwiek inny separatyzm na terytorium Ukrainy. Chiny w tej historii Rosji nie poprą - oświadczył.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)