ŚwiatPtasia grypa. Pomorze postawione w stan pogotowia

Ptasia grypa. Pomorze postawione w stan pogotowia

Mobilizacja objęła lekarzy, służby sanitarne i zarządzania kryzysowego, Polski Związek Łowiecki oraz ornitologów, znających trasy wędrówek i obyczaje ptaków przemieszczających się zza Uralu do Europy.

07.09.2005 | aktual.: 04.10.2005 10:41

Z Syberii lecą przez Polskę miliony ptaków do zimowisk w Europie Zachodniej. Z Finlandii przybędą na całą zimę nad Zatokę Gdańską mewy. Każdy skrzydlaty przybysz może nieść ze sobą śmierć. - Nie możemy lekceważyć zagrożenia - mówi dr Bogdan Lamparski, kierujący jedynym na Pomorzu szpitalem zakaźnym. - Jednak same zarządzenia niewiele dadzą. Aby dobrze przygotować się na ewentualną epidemię, musimy mieć pieniądze.

Jak rozpoznać u kur ptasią grypę? - Następuje m.in. gwałtowny spadek produkcji jaj, a ich skorupki stają się miękkie - mówi dr Witold Rudziński, zastępca pomorskiego wojewódzkiego lekarza weterynarii. - Występuje też zsinienie i obrzęk grzebieni u kur. Ptaki silnie łzawią. Mają trudności z oddychaniem i biegunkę. Na razie główny lekarz weterynarii zalecił, by właściciele kur, kaczek, gęsi itp., przetrzymywali je w zamknięciu. Powinna zostać ograniczona do minimum liczba osób obsługujących fermy. Przed wjazdami na teren ferm i wejściami do budynków trzeba rozłożyć maty nasączone środkami unicestwiającymi zarazki. Dezynfekowane powinny być też pojazdy dostarczające np. paszę. Przed wejściem na fermę trzeba dokonać odkażenia rąk. Osoby stykające się bezpośrednio z drobiem nie mogą mieć kontaktu z innym ptactwem, np. z gołębiami.

- Czy wyobraża pani sobie, że w każdej wsi gospodarze zamkną kury? - pyta jeden z pomorskich epidemiologów. - Zalecenie powinno być wsparte akcją informacyjno-represyjną. Tylko kto ma to robić? Myśliwskie lobby Najłatwiej zakazić się można przez bezpośredni kontakt z chorym ptakiem, przez zanieczyszczoną paszę i brudne środki transportu oraz spożywanie mięsa zarażonego zwierzęcia. Należy unikać kontaktu z odchodami ptasimi i ich wydzielinami. - Żeby ptasia grypa nie przedostała się do Polski, wymagamy oddawania przez pasażerów produktów spożywczych - tłumaczy Piotr Rudo, komendant lotniskowej straży pożarnej w Porcie Lotniczym Gdańsk im. Lecha Wałęsy. - Dotyczy to osób przybywających do nas spoza Unii Europejskiej.

Spore zagrożenie mogą nieść... myśliwi. - Ich lobby jest bardzo silne - twierdzi jeden z naszych rozmówców. - W końcu sporo decydentów to myśliwi. Nie wiadomo, czy zgodzą się na wstrzymanie polowań na dzikie ptactwo. - Aby takie zalecenie było skuteczne, trzeba by je wprowadzić w trzech województwach: pomorskim, warmińsko-mazurskim i podlaskim - mówi Anna Dyksińska z biura prasowego wojewody pomorskiego. - Decyzję powinien podjąć główny lekarz weterynarii. W Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Chorób Płuc trwa wielkie liczenie pieniędzy. Ten koszmarnie zadłużony szpital jest pierwszą placówką, do której trafią ofiary ptasiej grypy.

- Na restrukturyzację potrzebujemy 15 mln zł - mówi dyrektor Bogdan Lamparski. - Pieniądze na ten cel będą dzielone przez samorządowców na początku października. Mniejsza kwota nie uratuje szpitala... Narodowy Fundusz Zdrowia nie przekaże na profilaktykę przeciwgrypową ani grosza. To nie leży w jego kompetencjach. Także w razie wystąpienia (odpukać) epidemii pieniędzy trzeba będzie szukać u wojewody. Do tej pory nie wiadomo, kto i czy zapłaci za zalecane przez specjalistów szczepienia przeciwgrypowe personelu. Na razie dyr. Ryszard Sulęta z Wydziału Zarządzania Kryzysowego UW przekazał 450 tys.. złotych na wyposażenie specjalnych boksów-izolatek, gdzie mają trafiać zakażeni pacjenci. Drugie tyle powinien dać Urząd Marszałkowski. - Czekamy na wsparcie, bo trzeba kupić stroje ochronnne, maseczki, leki - mówi dr Lamparski. - Bez pieniędzy nie możemy ogłosić przetargu. A czas mija... Ptaki już wyruszyły znad Uralu.

Dorota Abramowicz
Kazimierz Netka

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)