Psycholog Andrzej S. działał sam?
Na razie nie ma dowodów na to, że w sprawę psychologa Andrzeja S. zamieszanych jest więcej osób - poinformowała zastępca szefa prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów Anna Marcinkowska. Dodała, że zarzuty postawione psychologowi mają szerszy zakres niż rozpowszechnianie pornografii dziecięcej.
02.07.2004 | aktual.: 02.07.2004 14:15
To postępowanie jest we wstępnej fazie. Trudno mi przewidzieć jego przebieg. Jeśli pojawią się wersje, że podejrzany nie działał sam, to oczywiście będą one weryfikowane w postępowaniu przygotowawczym - zaznaczyła Marcinkowska. Dodała, że na razie nie są planowane żadne czynności polegające na "konfrontacji psychologa ze świadkami".
27 czerwca na osiedlowym śmietniku przy ul. Racławickiej w Warszawie znaleziono kilkaset zdjęć z pornografią także dziecięcą. W pobliżu policja zatrzymała znanego psychologa i doradcę rodzinnego 57-letniego Andrzeja S. Mężczyzna tłumaczył, że zdjęcia potrzebne mu były do pracy naukowej. Podczas przeszukania w jego mieszkaniu znaleziono dalsze zdjęcia i płyty CD z pornografią. Policja zabezpieczyła komputer psychologa m.in. zawierający kartotekę pacjentów.
Dzień później Andrzejowi S. postawiono zarzuty - jak poinformowała prokuratura - dotyczące przestępstw przeciwko wolności seksualnej i obyczajności. Według nieoficjalnych informacji mogą one dotyczyć m.in. doprowadzenie małoletniego poniżej lat 15 do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej (grozi za to do 10 lat więzienia). Psycholog został aresztowany.
Prokuratura i policja dla dobra śledztwa i pokrzywdzonych osób nie chce ujawniać szczegółów sprawy. Wiadomo, że konieczne będzie przesłuchanie w tej sprawie wielu świadków, także dzieci. Marcinkowska powiedziała PAP w piątek, że przeprowadzone będą różnego rodzaju ekspertyzy.
Dodała, że jeśli zajdzie taka konieczność i będą dowody na to, że sprawa dotyczy byłych pacjentów Andrzeja S. - sprzed kilku lub kilkunastu lat - oni także zostaną przesłuchani. Powiedziała też, że na razie trudno określić liczbę osób pokrzywdzonych.
W czwartek minister sprawiedliwości Marek Sadowski zapewnił, że dowody w sprawie Andrzeja S. są mocne i wyraźne. Dodał jednak, że na razie nie można stwierdzić, czy nie zostaną one "rozkruszone w dalszym postępowaniu".
Według mediów, psychologa obciążają zdjęcia, na których nie tylko widać jego charakterystyczną bliznę na ręce, ale też meble z jego gabinetu. Pojawiły się także spekulacje, że oprócz S. w sprawę mogą być zamieszane inne osoby, a policja prowadziła w tej sprawie śledztwo od pewnego czasu. Psycholog miał natomiast zostać zatrzymany w chwili gdy próbował niszczyć dowody.
Dotychczas Andrzej S. był powszechnie szanowanym i cenionym psychologiem. Jego specjalność to psychologia kliniczna dziecka. Zajmował się profesjonalną psychoterapią. Zyskał dużą popularność dzięki rezultatom w psychoterapii rodzin i dzieci. Jest też autorem książek poświęconych rodzinie. Współpracował z wieloma mediami.