PSL pokonało PO w walce o lasy
Minister skarbu zmienia projekt ustawy reprywatyzacyjnej pod naporem PSL. Ma z niego zniknąć przepis, by środki na reprywatyzację pochodziły m.in. z tzw. funduszu leśnego - ustalił serwis internetowy tvp.info.
Przeciwni takim rozwiązaniom od początku byli ludowcy, uważając, że to początek drogi do prywatyzacji lasów. Kilka tygodni temu Stanisław Żelichowski w rozmowie z tvp.info groził nawet dymisją z funkcji szefa klubu PSL, jeśli krytykowane rozwiązania wejdą w życie. Powód? Dziś do funduszu leśnego trafia część dochodów ze sprzedaży drewna. Rocznie kwota jest niebagatelna - bo prawie 500 milionów złotych. A pieniądze te idą na gospodarkę leśną, z którą związanych jest wielu działaczy PSL.
Minister skarbu chciał, by część pieniędzy z funduszu szło na zadośćuczynienie z tytułu nacjonalizacji nieruchomości w latach 1944-1962. Po miesiącu rozmów resort skarbu ustąpił. PO i PSL znalazły rozwiązanie kompromisowe. - Nie ma już mowy, by lasy były w taki sposób obciążone - mówi Janusz Zalewski, wiceminister środowiska odpowiedzialny za lasy. - Stąd propozycja, by część gruntów nieprzydatnych lasom sprzedać na wolnym rynku, a pieniądze z tego oddać na Fundusz Reprywatyzacyjny. To swego rodzaju sprawiedliwość dziejowa, bo lasy też skorzystały kiedyś na nacjonalizacji - dodaje.
Zdaniem Zalewskiego, lasy mogłyby sprzedać w ten sposób około 30 tys. hektarów ziemi w całym kraju. A projekt na pewno zyskałby akceptację sejmowej większości. - To kompromisowe rozwiązane, na które się godzimy - przyznaje Stanisław Żelichowski, szef klubu parlamentarnego PSL.
Agata Kondzińska
Katarzyna Borowska