Przywódca strajku w szczecińskiej stoczni chce odszkodowania
Były przywódca strajku w szczecińskiej
stoczni w 1980 r. i były prezydent Szczecina Marian Jurczyk żąda od Skarbu
Państwa blisko 300 tys. zł za proces lustracyjny, który
ostatecznie wygrał - zapowiada "Rzeczpospolita".
W drugiej połowie lat 90. Jurczyk został senatorem, musiał złożyć oświadczenie lustracyjne. Napisał w nim, że "nie pracował, nie pełnił służby, ani nie był świadomym i tajnym współpracownikiem SB". Prawdziwość oświadczenia zakwestionował jednak rzecznik interesu publicznego i wytoczył mu proces lustracyjny - przypomina dziennik.
Proces trwał kilka lat. W 1999 r. Sąd Apelacyjny orzekł: Jurczyk skłamał w oświadczeniu i współpracował z SB z obawy o swoje życie. Po tym orzeczeniu Jurczyk stracił mandat senatora. Sąd Najwyższy nakazał jednak powtórzyć proces - ale znowu zapadł wyrok uznający Jurczyka za kłamcę. Dopiero w październiku 2002 r. ostecznie oczyścił go Sąd Najwyższy: uznał, że współpraca nie była tajna i nikomu nie zaszkodziła.
Teraz działacz "S" uważa, że państwo powinno mu zapłacić za wyroki Sądu Apelacyjnego. Jego adwokaci w pozwie podkreślają, że Jurczyk jest osobą zasłużoną w walce o wolną Polskę. A wyroki ten wizerunek naruszyły, bo spowodowały krytyczne publikacje w prasie na jego temat. Na dodatek doprowadziły do tego, że pogorszył się stan zdrowia Jurczyka - mówi adwokat Jurczyka, Andrzej Litwak.