Przypowieść o człowieku, zwierzęciu i cierpieniu
„Spieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą”, mówi poeta i szkoda, że nie dodaje „kochajmy zwierzęta, bo odchodzą jeszcze szybciej”. A bywa, że więcej zasługują na miłość, przyjaźń i troskę niż ludzie, zwłaszcza, że potrafią być wierne aż do granic rozsądku i nigdy nie rozumieją krzywdy, która ich spotyka. A spotyka je nader często. W obliczu cierpień zwierzęcia trzeba być jak człowiek – powiedział mi w Dzień Zaduszny pewien weterynarz z Ełku, który usypiał mojego chorego psa. Tylko co to znaczy być „jak człowiek”?
03.11.2008 | aktual.: 03.11.2008 10:41
W chrześcijaństwie, którym jest przesiąknięta nasza kultura, cierpienie nie ma wartości negatywnej. Nie stanowi żadnego summum malum, z którym trzeba walczyć za wszelką cenę. Wszak Jezus cierpiał, a my powinniśmy go naśladować, właśnie poprzez cierpienie. Jak twierdzą ojcowie i doktorzy Kościoła, cierpienie ma wielorakie znaczenie: mimetyczne, edukacyjne, moralne, eschatologiczne, religijne, psychologiczne. Kościół stworzył wielką teorię, by cierpienie ludzkie zrozumieć, uzasadnić, podnieść do rangi wartości. Jednym słowem: nadać mu głęboki sens. Św. Augustyn raczył nas opowieściami o tym, jak to ludzie muszą być za życia wygniatani, wyciskani, prasowani niczym oliwki i winogrona, by w postaci doskonałej oliwy i smakowitego wina, trafić do spiżarni Pana Boga. Im więcej cierpienia, więcej wyciskania, tym lepszy, bardziej doskonały, produkt finalny. Może właśnie z powodu lektury św. Augustyna polscy lekarze tak niechętnie stosują środki znieczulające ból, bo wszak powinien być on udziałem każdego człowieka.
Im go więcej tym lepiej. Biedny pacjent nie wie więc, czego bardziej się bać - eutanazji za granicami kraju, którą straszy Kościół, czy też polskich szpitali, w których eutanazji się nie stosuje a cierpienia minimalizuje nader niechętnie.
Zwierzęta, podobnie jak niektórzy pacjenci, sensu cierpienia nie rozumieją, nie potrafią go uzasadnić, wpisać w jakiś całościowy plan świata. Po prostu cierpią, nawet więcej - są tym cierpieniem. A mimo to zachowują całkowite przywiązanie do człowieka, nawet do tego, który jest przyczyną owych cierpień. Skąd w zwierzętach tyle wierności, a w ludziach tyle okrucieństwa? Święte pisma milczą w sprawie sensu cierpień zwierząt, wszak w księdze Genesis jest napisane, że zostały dane człowiekowi we władanie. Są przedmiotem jego władzy, nie zaś obiektem ludzkiej troski. I człowiek (głównie Adam, czyli mężczyzna) władzę swą nad psem, kotem, koniem, królikiem bezwzględnie egzekwuje, a nawet bawi się nią. Być więc „jak człowiek wobec zwierzęcia”, może znaczyć przyzwolenie na władzę czyli przemoc. Ale też oczywiście, może znaczyć coś znacznie bardziej optymistycznego. Pisał o tym Plutarch: „Łaskawość ludzka ma szerszy zasięg niż sprawiedliwość. Prawo i sprawiedliwość stosujemy z natury rzeczy tylko wobec ludzi, ale
dobroć i łaskawość nasza spływa nawet na nierozumne zwierzęta, jakby z bogatego źródła naszej ludzkości”.
Spieszmy się więc kochać zwierzęta, bo tak szybko umierają i tak bardzo cierpią. To znacznie ważniejszy miernik naszej ludzkości niż władza…. To tylko pies, tak mówisz.. Tylko pies, A ja Ci powiem, Że pies to czasem więcej jest niż człowiek, On nie ma duszy, mówisz… Popatrz jeszcze raz, Psia dusza większa jest od psa, I kiedy się uśmiechasz do niej, Ona się huśta na ogonie, a kiedy się pożegnać trzeba... I psu czas iść do psiego nieba, To niedaleko pies wyrusza, Przecież przy Tobie jest psie niebo! Z Tobą zostaje jego dusza...! (B.Borzymowska).
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski