PolskaPrzyjechali z Kazachstanu, wzięli pieniądze i wracają

Przyjechali z Kazachstanu, wzięli pieniądze i wracają

Repatriancka rodzina z Kazachstanu, która zamieszkała w podbyczyńskich Sierosławic, po pół roku pobytu opuszcza Polskę. Nowym autem, z rządową dotacją i polskimi paszportami.

20.07.2006 11:07

W grudniu Aleksander Borowik z dwójką dzieci odbierał potwierdzenie polskiego obywatelstwa z rąk wojewody (żona jest z pochodzenia Ukrainką). Wygląda na to, że nie zamierzał jednak zapuścić korzeni w ojczyźnie.

Chciałem na dwa lata zatrudnić Borowika jako kierowcę - mówi właściciel przetwórni w Sierosławicach. Ale on odparł, że może pracować najwyżej 2 miesiące, bo wyjeżdża. Byłem zaskoczony - dodaje.

Równie zaskoczona była żona niedoszłego pracodawcy. Fajni ludzie. Byliśmy sąsiadami - mówi. Wieś im pomagała. Wyglądało, że pani Borowik i jej dzieci bardzo chcą zostać w Polsce. Mąż nie chciał. Mimo że ma tu rodzinę - matkę i brata - dodaje.

Ludzie w wiosce opowiadają, że w przeciwieństwie do żony Borowik kiepsko mówił po polsku. Narzekał na służbę zdrowia. Wspominał, że w Kazachstanie lepiej by zarabiał. I że to on zdecydował o wyjeździe.

Rodaków przyjęliśmy bardzo dobrze - mówi Maciej Tomaszczyk, sekretarz gminy Byczyna. Tu mieszka aż osiem repatrianckich rodzin. Najwięcej w województwie - dodaje.

20 tys. zł kosztowało wyposażenie mieszkania Borowików. Rodzina dostała też 28 tys. zł bezzwrotnej zapomogi na "na rozruch". Można za to kupić dobry samochód - mówi Tomaszczyk.

Auto z przyczepką Borowikowie kupili kilka dni przed wyjazdem z kraju. Kiedy chcieliśmy ich spytać, dlaczego opuszczają Polskę, rzucili krótko: Jedziemy tylko na 3 miesiące i wracamy.

O czym innym mówią jednak urzędnicy w gminie. Borowikowie wymeldowali się z pobytu stałego i mają zdać klucze. Wyjeżdżają na stałe. Obywatelstwo polskie umożliwia im podróżowanie po krajach UE. Wczoraj zapowiedzieli, że wracają do Kazachstanu. Czujemy niesmak - mówi Ryszard Gruner, burmistrz Byczyny, członek rządowego zespołu ds. repatriacji. Oczywiście nikt tu nikogo na siłę nie trzyma, ale ludzie z Kazachstanu czekają latami na powrót do kraju. Często trzeba odmówić. A tu się komuś znudziło... - dodaje.

Borowikowie wyjadą z Polski z kilkoma sprzętami na przyczepce nowego auta i resztą pieniędzy podarowanych im na start w kraju. Mają prawo to zabrać - mówi Gruner.

Burmistrz ma jednak zamiar zgłosić poprawkę do ustawy o repatriacji. Jeśli rodzina z własnego wyboru wyjeżdża z Polski do innego kraju, to chyba nie powinna zabierać ze sobą pieniędzy od państwa polskiego - zastanawia się. W wydziale ds. repatriacji w Urzędzie Wojewódzkim w Opolu, mówią, że to pierwsza rodzina repatriancka, która wraca na stare śmieci.

Borowikowie byli u nas i pytali, co się stanie, gdyby wyjechali - mówi Agnieszka Królikowska. Może dopadła ich choroba repatriancka, czyli tęsknota. Może mieli inne oczekiwania, choć Byczyna naprawdę bardzo dobrze przygotowuje się do przyjęcia repatriantów - zastanawia się.

Kornelia Konecka, zastępca wójta Dobrzenia Wielkiego, też ma na swoim terenie repatrianta z rodziną. Wspominał, że tak bardzo tęskni, że chętnie by wrócił. Ale jest, pracuje... - mówi pani wójt.

Nadzieja Renkas z Nasal przyjechała z Kazachstanu ponad rok temu. Razem z sąsiadami, też repatriantami, próbowała namówić Borowików, by zostali. Przekonywaliśmy, że tylko na początku jest tak ciężko. Ale potem jest dobrze - opowiada.

Renkasowie mówią, że żyli w Kazachstanie na podobnym poziomie, jak teraz w Polsce. Przyjechaliśmy, żeby zapewnić przyszłość dzieciom i z tęsknoty. I nigdzie się nie wybieramy - zapewniają.

Monika Kluf

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)