Przeznaczenie rządu
Przez kilka miesięcy, a zwłaszcza od wygranego głosowania nad wotum zaufania, Leszek Miller przy każdej okazji powtarzał, że jego rząd ma stabilną większość parlamentarną, czyli pełną legitymacje do rządzenia krajem. O żadnych wcześniejszych wyborach mowy być nie może - przypomina komentator "Rz" Krzysztof Gottesman.
W ubiegły piątek ten mit się rozwiał. Poselska zbieranina skupiona wokół Romana Jagielińskiego odmówiła posłuszeństwa. Najpierw było święte oburzenie, okrzyki potępienia i deklaracje, że SLD nie jest partią, którą można szantażować. Usunięci mieli zostać wicewojewodowie związani z Jagielińskim - pisze komentator.
Nic takiego nie nastąpiło. Obie partie szybko usiadły do stołu. Po drodze był mały zgrzyt z Mariuszem Łapińskim, bo jego obecność w zespole negocjacyjnym byłaby zbyt ostentacyjną demonstracją nawet dla Leszka Millera - uważa Gottesman.
Dziś SLD nie chce koalicji z ludźmi Jagielińskiego. Wcześniej czy później zmieni zdanie. To jedyni ludzie - oprócz części Samoobrony - którzy mogą temu rządowi zapewnić większość. Tym bardziej, że wielu posłów FKP ma SLD-owski rodowód, sam Jagieliński też wszedł do Sejmu z listy tej partii. Dodatkowym argumentem są rozmaite interesy i układy, w które na różnych szczeblach uwikłani są wspólnie ludzie związani z oboma ugrupowaniami. Mariusz Łapiński jest ich symbolicznym przedstawicielem - stwierdza komentator.
Jego zdaniem, wkrótce 16 posłów Federacyjnego Klubu Parlamentarnego zgodnie podniesie ręce w głosowaniach nad rządowymi projektami. Część apetytów Jagielinskiego zostanie zaspokojona. Takie jest przeznaczenie. Przeznaczeniem zdają się też być z każdym dniem niższe notowania w sondażach. Taka jest cena tego poparcia. I tylko to jest pozytywne. (PAP)