"Przez seks w sieci rozpadła się moja rodzina"
Czat erotyczny stał się nieodłącznym elementem dnia. Zasiadałem przed komputerem nie tylko, gdy żona była w pracy, ale także, gdy wracała do domu. Pewnego wieczoru żona powiedziała, że spotkała kogoś, kto traktuje ją jak prawdziwą kobietę. Byłem w szoku. Nie walczyłem. Od rozwodu minęły cztery lata - zwierza się "Dziennikowi" uzależniony od seksu w internecie 38-letni Tomasz.
Dziesięć lat temu po raz pierwszy zasiadłem na czacie. Zaczynałem od tematów zawodowych, podróżniczych i filozoficznych. Uprawiam wolny zawód, więc w ciągu dnia miałem dużo wolnego czasu. Na czat erotyczny wszedłem z ciekawości. Wymyśliłem żenujący nick typu: "napalony samiec" i wszedłem tylko po to, aby udowodnić, że jestem ponad to - opowiada. Myliłem się. Do tej pory pamiętam moją pierwszą rozmowę erotyczną. Mówiłem kobiecie po drugiej stronie monitora to, czego nigdy nie powiedziałbym żonie.
Postanowiłem sprawdzić, czy na żywo będzie równie dobrze. Nie było. Spotkaliśmy się w hotelu, byliśmy zażenowani, nie do końca atrakcyjni dla siebie. No i dopadło mnie poczucie winy, więc postanowiłem, że ograniczę się do internetowych znajomości. Za późno.
Do gabinetów seksuologów puka coraz więcej Polaków uzależnionych od cyberseksu. Zdaniem lekarzy już co szósty pacjent woli erotyczne spotkania w internecie od tych w realnym życiu.
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz tłumaczy, że uzależnienie od cyberseksu to zaburzenie kompulsywno-obsesyjne, wymaga terapii i często również leczenia farmakologicznego.