Przez kraty za kratki?
Zaniedbanie pracownika spółdzielni może kosztować kobietę odsiadkę w więzieniu.
2500 zł musi zapłacić Mirosława Komornicka, jeśli chce, by w jej oknach i na balkonie nadal były kraty antywłamaniowe.
26.10.2005 | aktual.: 26.10.2005 08:01
Wszystko przez to, że w spółdzielni mieszkaniowej nie poinformowano jej, że przed założeniem krat powinna złożyć odpowiedni wniosek w urzędzie miasta.
Nasza czytelniczka zdecydowała się na montaż krat po włamaniu do swojego mieszkania na parterze, we wrześniu zeszłego roku. Kraty założyła za zgodą spółdzielni mieszkaniowej Żubardź, do której należy. W inspektoracie nadzoru budowlanego, tak powiatowym jak i wojewódzkim, stwierdzono jednak, że jest to samowola budowlana i nakazano rozbiórkę krat albo zapłacenie tak zwanej opłaty legalizacyjnej.
– Jestem szarą obywatelką i nie znam się na prawie budowlanym. Zwróciłam się do spółdzielni, jako do właściciela budynku, o pozwolenie i je uzyskałam. Nikt mi nie powiedział, że jeszcze muszę gdzieś iść. Dlaczego mam teraz płacić za czyjąś niekompetencję? – pyta się Mirosława Komornicka.
– Kraty są prywatną sprawą każdego lokatora i spółdzielnia nie może odpowiadać za każdego z osobna. Na ogół informujemy o konieczności zgłoszenia montażu krat do urzędu miasta. W tym przypadku nastąpiło jednak z naszej strony drobne niedopatrzenie – mówi Jarosław Lebioda, inspektor ds. technicznych w SM Żubardź.
Sprawa znalazła się już w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym, do którego pani Mirosława wniosła o kasację opłaty legalizacyjnej.
– Jak mi każą zapłacić, to od razu mogą mi to przeliczyć na dni do odsiedzenia w więzieniu, bo ja mam 890 złotych emerytury i nie zapłacę – stawia sprawę twardo nasza czytelniczka.