Przez dwa lata warowała na cmentarzu
Na cmentarzu łodzianie zauważyli ją już dwa lata temu. Była zawsze w tym samym miejscu. Przy grobie pana. Tkwiła tam podczas wiosennych ulew i letnich upałów.
Nieufna do ludzi suczka nie pozwalała się pogłaskać, ani zapiąć na smycz. Dopiero kilka dni temu pozwoliła się złapać łodziance, która obłaskawiała ją od wielu tygodni.
19.08.2010 | aktual.: 19.08.2010 15:16
- Ona jest bardzo bojaźliwa i trochę zdziczała. Była na cmentarzu o wiele za długo. Dwa razy oszczeniła się między grobami. Dbała o pieski wspaniale. Szczeniaki udało się zabrać i znaleźć im domy, ale suczka wiernie siedziała przy grobie pana. Ludzie przynosili jej jedzenie i wodę, ale byli też tacy, którzy rzucali w nią kamieniami. Wiele razy widziałam, że miała rany na ciele i pogryziony pyszczek. Myśleliśmy, że nigdy nie uda nam się jej złapać i skończy swój żywot na tym cmentarzu. Na pewno nie przeżyłaby kolejnej zimy na cmentarzu - mówi Łucja Krzycka, która od lat odwiedza cmentarz przy ul. Rzgowskiej.
Łodzianka kocha zwierzęta i stara się im pomagać. Za punkt honoru postawiła sobie schwytanie psa i znalezieniu mu dobrego domu. Od wielu tygodni starała się zdobyć zaufanie małego kundelka.
Dokarmiała go i starała się podchodzić coraz bliżej. Wreszcie, cztery dni temu suczka pozwoliła się pogłaskać pani Łucji. Przestała uciekać i dała się zapiąć na smycz. Kobieta natychmiast zawiozła ją do lecznicy.
- To wyjątkowy pies. Uosobienie wierności i łagodności. Trafiła do nas w ostatniej chwili. Potrzebowała operacji. Wysterylizowaliśmy ją. Suczka jest już zdrowa, ale potrzebuje troskliwej opieki. Boi się ludzi, nie jest agresywna. Zasługuje na najlepszy dom - mówi dr Ewelina Kowalczyk z Lecznicy dla Zwierząt przy ul. Rzgowskiej, do której trafił pies.
Weterynarze z lecznicy nadali suczce imię Sobota (bo właśnie w sobotę udało się ją schwytać). - Suczka jest cierpliwa i kochana. Nie chcemy się do niej zwracać anonimowo. Po kilku dniach spędzonych w lecznicy pozwala się pogłaskać. Jak na małego pieska ma duży apetyt. Bardzo pragnie kontaktu z człowiekiem - mówi dr Kowalczyk.
Sobota jest niewielkim kundelkiem o wielkich, łagodnych oczach. Ma siwy pyszczek i czarną sierść. Łodzianie, którzy jej pomogli, szukają dla niej domu.
- To wspaniały pies, nie możemy pozwolić, żeby trafił do schroniska. Sobota na pewno szybko odnajdzie się w nowym domu - zapewnia Krzycka. - Serce mi pęka, ale sama nie mogę jej zabrać do domu, bo mam już dwa psy.
Joanna Kosińska, zoopsycholog, czytała o przypadkach psów, które nie mogąc pogodzić się ze śmiercią pana, warują przy jego grobie. - Potrafią odnaleźć drogę do grobu, w którym pochowano ich pana. Najczęściej są to kundelki, które były własnością starszych, samotnych osób. Były rozpieszczane przez właścicieli. Często potrzebują czasu, by przyzwyczaić się do życia w nowej, kilkuosobowej rodzinie - mówi Kosińska.
Leczenie Soboty finansuje fundacja "Niechciane Zapomniane". Kto chciałby zapewnić dom suczce, może się zgłaszać do wolontariuszy fundacji.
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes.pl: Staniszkis o Kaczyńskim: Nie wiem czy on może funkcjonować w polityce