Przewrotna praktyka Platformy Obywatelskiej w stolicy
W radach nadzorczych stołecznych spółek komunalnych zasiada blisko 30 osób związanych z PO lub skoligaconych z prominentnymi politykami tej partii. Mimo że w ostatniej kampanii samorządowej warszawscy działacze PO zapowiadali, że w spółkach miejskich nie będzie już miejsca dla kadry z klucza politycznego - pisze tygodnik "Newsweek".
13.11.2010 | aktual.: 15.11.2010 08:59
Tygodnik zaznacza, że wśród osób zasiadających w radach warszawskich spółek są brat ministra, syn posłanki czy pięciu burmistrzów dzielnic. Podobnymi synekurami władze Warszawy obdzieliły także kilkunastu działaczy koalicyjnego SLD. Za kilka godzin pracy w miesiącu zainteresowani inkasują po około 2 tys. zł.
A w poprzedniej kampanii samorządowej politycy Platformy z Hanną Gronkiewicz-Waltz na czele obiecywali, że zakończą tę praktykę - działaczy partyjnych mieli zastąpić eksperci. Tymczasem nazwiska owych specjalistów brzmią zadziwiająco znajomo.
Według Grażyny Kopińskiej, dyrektor Programu przeciw Korupcji Fundacji im. Stefana Batorego, partyjne nominacje w spółkach komunalnych to "patologia oraz dowód hipokryzji i niewywiązanie się z obietnic wyborczych" - pisze "Newsweek".