Przetrzebione samochody MSWiA
"Życie Warszawy" pisze, że kierowcy i urzędnicy zniszczyli w 2004 r. prawie połowę pojazdów należących do MSWiA.
10.02.2005 | aktual.: 10.02.2005 09:07
Według dziennika, nad urzędnikami MSWiA ciąży fatum. Tylko w ubiegłym roku zniszczyli 27 samochodów spośród 65, które ma ministerstwo. Niektórzy rozbijali auta dwukrotnie.
Na liście liderów szkód jest zastępca dyrektora departamentu kontroli Wojciech Dydek i rzecznik ministerstwa Jarosław Skowroński. - Pierwszy wypadek był z mojej winy, uderzyłem w auto, które jechało przede mną. Za drugim razem ktoś zniszczył mi samochód na parkingu - tłumaczy się Skowroński. Nie wiadomo, w jakim stanie mógłby być jego samochód prywatny, bo takiego nie ma.
Dwa spośród zniszczonych pojazdów nadają się do kasacji. Volkswagena passata całkowicie rozbił wiceminister Tadeusz Matusiak, na pamiątkę wypadku została mu kilkucentymetrowa blizna na czole.
Fiata bravę skasował radca ministra Rafał Kirzyński. Choć na tym stanowisku nie przysługuje samochód służbowy, to szefowie traktowali go wyjątkowo. - Auto jest mi potrzebne, bo w ciągu dnia mam wiele spotkań poza ministerstwem. Muszę się szybko przemieszczać, a prywatnego samochodu nie mam - tłumaczy Kirzyński. Fiata rozbił, bo wpadł w poślizg. - Jechałem zgodnie z przepisami, ale na drodze był lód - tłumaczy.
To nie jedyni pechowcy w resorcie. Jak wynika z dokumentów, które "ŻW" dostało z MSWiA, tajemniczy sprawcy dewastują na parkingach służbowe samochody pracowników resortu. - Nie chce mi się w to wierzyć. Sam mam kilka samochodów, które parkuję w różnych miejscach Warszawy i poza malutkimi ryskami żadnych uszkodzeń nie odnotowałem - dziwi się poseł Dziewulski (SLD) z komisji administracji i spraw wewnętrznych.
Pracownicy MSWiA są także nękani przez psy, które wbiegają im pod koła. Kilka samochodów zostało też uszkodzonych przez kamienie.
Poseł Dziewulski uważa, że statystyka kolizji drogowych z udziałem aut MSWiA jest wstrząsająca. - Jak widać, urzędnicy wychodzą z założenia, że najlepszy na świecie samochód to służbowy, bo nie trzeba go szanować. Policjant zanim wsiądzie do radiowozu, musi przejść szkolenie, a jak uszkodzi go ze swojej winy, to ma postępowanie dyscyplinarne - podkreśla Dziewulski. (PAP)