Przeszkadza mu hałas z boiska. Starosta pozwał Brodnicę, jako "prywatna osoba"
Starosta brodnicki Piotr Boiński i piątka innych mieszkańców pozwali miasto Brodnica za to, że hałas dobiegający z miejskiego boiska na osiedlu Karbowo zakłóca im życie. Chcą m.in., by obiekt był zamykany w weekendy i by miasto wypłaciło im zadośćuczynienie finansowe.
- To wygląda na złośliwość człowieka, który piastuje wysokie stanowisko, mimo że sam podkreśla, iż w tym sporze występuje jako osoba prywatna - mówi Wirtualnej Polsce Paweł Kędzia, mieszkaniec Brodnicy.
Nasz rozmówca podkreśla, że boisko było już zamknięte latem, kiedy dzieci miały dużo wolnego czasu. Wtedy oficjalnym powodem był "dosiew trawy", ale nie każdy przyjął to ze spokojem, bo stało się tak krótko po tym, jak starosta Boiński poskarżył się na hałas.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Medycyna, religia i szamanizm w jednym kraju. "Kontrowersyjny temat"
Brodniczanin dodaje, że boisko od dawna znajduje się przy szkole, która powstała z okazji tysiąclecia państwa polskiego, a Piotr Boiński przeprowadził się tam dużo później, gdy cała infrastruktura już była. Co więcej, obiekt został sześć lat temu wyremontowany z budżetu obywatelskiego. Ta inwestycja zyskała niemałe poparcie mieszkańców, uzyskują w głosowaniu najwięcej punktów ze wszystkich projektów z tamtego okresu. Miasto wydało na nią ponad 300 tys. zł.
- To tak naprawdę jedyne boisko do rekreacji dla mieszkańców kilku osiedli. Moje dzieci też spędzają tam czas - zaznacza Paweł Kędzia. - Przedtem długo walczyliśmy, żeby były na nim bramki, bo wcześniej stały na murawie tylko w godzinach pracy szkoły. Kiedy jednak wreszcie się pojawiły, pojawił się też problem z panem starostą, który niedaleko ma dom. To kuriozalna sytuacja, bo sam jako starosta ma wpływ na rozdysponowanie środków na sport dzieci i młodzieży.
"Jak wystrzał z karabinu"
W czerwcu ubiegłego roku starosta publicznie poskarżył się na boisko burmistrzowi, kiedy ten spotkał się z mieszkańcami.
Piotr Boiński odtworzył wówczas nagranie z dziećmi grającymi w piłkę i zakomunikował, że na boisku dostawiono bramki. Narzekał też m.in., że z powodu braku toalety najmłodsi załatwiają potrzeby w okolicy, i oznajmił, że może udostępnić nagrania, które są na to dowodem. Twierdził, że jest tam jedyną osobą, która ma odwagę zareagować. Nadmienił, że problemem jest też wyrzucanie śmieci na boisku, również butelek po piwie.
- Jesteśmy już na krawędzi wyczerpania nerwowego, psychicznego - mówił. - Nie wiem, czy chcieliby państwo mieć na granicy swojej działki bramki, w które walą od rana do dziesiątej. (...) Już nikt nad tym nie panuje. Bardzo prosimy o usunięcie tych bramek przynajmniej od strony naszych posesji. Nie jesteśmy przeciwni temu, żeby młodzież grała, ale prosimy, żeby był nad tym jakiś nadzór.
Starosta stwierdził, że "został zmuszony" do zainstalowania monitoringu, ponieważ zaczął obawiać się o siebie i te same obawy mają jego sąsiedzi.
- Uderzenie na bramkę jest jak wystrzał z karabinu. My, jako mieszkańcy, na to nie zasługujemy – przekonywał samorządowiec.
Niecodzienne żądania w pozwie
Jak wyjaśnia rzeczniczka brodnickiego ratusza, Katarzyna Watkowska, sześć osób mieszkających w okolicy boiska wniosło w pozwie cywilnym przeciwko miastu, by:
- boisko było zamknięte o godz. 16.30 w dniach powszednich oraz w ogóle zamknięte w soboty i niedziele,
- zlikwidowano bramki ustawione w poprzek boiska (jest ich sześć, więc są to wtedy trzy mniejsze boiska, można zatem grać w mniejszych grupach),
- ograniczyć osoby korzystające z boiska do uczniów podstawówek,
- zadośćuczynić im finansowo za naruszenie prawa do spokoju, wypoczynku, prywatności, miru domowego, utraty poczucia bezpieczeństwa oraz uszczerbku na zdrowiu psychicznym m.in. w związku z brakiem wdrożenia zabezpieczeń przed wpadaniem piłek na ich nieruchomości.
Rzeczniczka przekazała nam, że nie może podać kwot podanych w pozwie. Nasze źródła twierdzą jednak, że zadośćuczynienia mają wynosić około 5 tys. zł od osoby. Z naszych rozmów wynika też, że niedaleko boiska już dawno temu został wybudowany orlik, na którym też można by grać w piłkę. Znajduje się przy miejscowym zespole szkół rolniczych, czyli w praktyce podlega pod... starostę.
- Miasto prosiło go, żeby (tak jak w przypadku miejskich orlików) pozwolił tam grać wszystkim w różnych godzinach i dniach, ale odparł, że trzeba by zatrudnić osobę do obsługi tego orlika w weekendy. Gdyby ten orlik był ogólnodostępny, to nikt by pewnie nie potrzebował tego boiska, o które teraz jest spór i ono by było tylko szkolne. Starosta sam doprowadził do tej absurdalnej sytuacji! - słyszymy od mieszkańca Brodnicy.
Szukają rozwiązania
Miasto już wcześniej szukało dobrego rozwiązania i szuka go dalej po wpłynięciu pozwu, który dostało blisko miesiąc temu. Kilka miesięcy temu ktoś wpadł na pomysł, by wygłuszyć piłkochwyty, które wydają hałas przy uderzeniu piłki. Dodatkowo w sezonie zimowym (do kwietnia) boisko ma być zamykane o godz. 19, a w sezonie letnim (do listopada) o godz. 22. Mogą zostać również usunięte dwie bramki.
- Staramy się znaleźć rozwiązanie tej sytuacji - zaznacza Katarzyna Watkowska. - Na pewno nie będzie to ze szkodą dla dzieci i ich aktywności fizycznej. Burmistrz mówi stanowczo, że nie ma mowy o zamykaniu boiska.
Rzecznik starosty prosi, żeby nie cytować
Ze starostą brodnickim Piotrem Boińskim nie udało nam się skontaktować. Z doniesień medialnych wynika, że ma za sobą tygodnie pełne trudnych decyzji. Półtora miesiąca temu podał się do dymisji, o czym poinformował również na Facebooku.
"W związku z nabyciem prawa do emerytury i możliwością naliczenia jej na najbardziej korzystnych dla mnie, być może niepowtarzalnych warunkach, złożyłem na dzisiejszej LV sesji Rady Powiatu w Brodnicy rezygnację z funkcji starosty brodnickiego" - napisał 27 lutego.
Kilka dni później portal Czas Brodnicy poinformował, że na kolejnej sesji rady powiatu, w tajnym głosowaniu, Piotr Boiński ponownie został wybrany na starostę.
W tym roku również kandyduje do Rady Powiatu z komitetu Trzeciej Drogi - PSL.
W rozmowie z Wirtualną Polską jego rzecznik Przemysław Majchrzak przekonuje, że miasta nie pozwał "starosta", tylko "osoba prywatna Piotr Boiński". Dlatego mówi, żeby go nie cytować, ponieważ to nie jest sprawa dla rzecznika, tylko prywatnej osoby, a on odpowiada za wizerunek starostwa i starosty jako sprawującego urząd. Podkreśla, że jako rzecznik nie będzie się wypowiadał w sprawie prywatnej osoby.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski