Przestępczość, nasz chleb powszedni
To, że w rozwiniętych aglomeracjach istnieją niebezpieczne dzielnice, jest tak naturalne jak fakt rozrastania się miast do nieznanych nam wcześniej rozmiarów. Mający właśnie miejsce wypadek w Nowej Hucie, jest kolejnym przykładem postępującej brutalizacji życia.
21.08.2003 | aktual.: 21.08.2003 10:35
Polska nie jest bezpiecznym krajem. Kiedy ostatnio przyglądałem się strażnikom miejskim montującym blokadę na koło źle zaparkowanego samochodu, spytałem sam siebie :"gdzie byliście, gdy w centrum stołecznego miasta Krakowa skatowano Bogu ducha winnego chlopaka?"
Bez wątpienia możemy stwierdzic, że państwo polskie potrafi brać. Płacimy podatki i znosimy coraz to nowsze ekscesy korupcyjne w kręgach rządowych. W zamian otrzymujemy kiepskie drogi, które odstraszają zachodnich inwestorów, blokady na kołach, urząd skarbowy z jego skomplikowanym systemem podatkowym, marnotrastwo w spółkach publicznych i brak umiejętności rozwiązania problemu niskiej przedsiębiorczości wśród Polaków.
W miastach Polski coraz popularniejsze stają się opowieści o tym kogo ostatnio okradziono i w jaki sposób. Policja nie odgrywa w nich zbytnio chwalebnej roli. Rozboje w centrum miast to chleb powszedni. Jeszcze powszedniejszym jest to, że 200 metrów od posterunku można po prostu "oberwać" i czekać 15 minut na przyjazd radiowozu.
Od 1990 roku zanotowano w naszym kraju 2 i pół krotny wzrost przestępstw z uszkodzeniem ciała. Zachowania kwalifikowane jako udział w bójce lub pobiciu notują konsekwenty wzrost. Podobnie sytuacja ma się z przestępstwem rozboju. Przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu stanowią około 5% ogólnej liczby przestępstw.
Najważniejsze jest to jak państwo zareaguje na popełnianie przestępstw kryminalnych" pod jego nosem". Z mającej miejsce sytuacji zdało sobie sprawę już wielu aktywistów społecznych zbijając na tym pokaźny kapitał polityczny ( vide "PiS"). Na tym jednak się skończyło. Pozostało zatem nam tylko czekać na polskiego Gullianiego ( ex burmistrza Nowego Jorku) bądź przynajmniej Sarkoz`ego( francuski minister spraw wewnętrznych).
Mnie na zawsze pozostanie w pamięci obraz - rozmawiającego kulturalnie ze swoją towarzyszką pod Kościołem Mariackim, na Rynku Głownym - byłego ministra spraw zagranicznych Andrzeja Olechowskiego, który zdawał się nie zauważać, że tuż obok bije się ze sobą dwóch chłopców ubranych w dresy. Idealna alegoria naszego społeczeństwa, czyż nie?