Przerwana akcja poszukiwawcza w kopalni Mysłowice-Wesoła. "Metan zagraża ratownikom"
Warunki panujące w kopalni Mysłowice-Wesoła utrudniają poszukiwania zaginionego górnika. Na razie nie można ich kontynuować. Po wczorajszym wypadku pod ziemią znajduje się jeszcze jeden górnik.
Jak powiedział Wojciech Jaros, rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, w obszarze poszukiwań wciąż utrzymuje się wysokie stężenie metanu, który zagraża ratownikom. Choć o 13:00 wydawało się, że sytuacja jest ustabilizowana - dodał. Uzupełnił, że trwają prace, które mają zapewnić bezpieczeństwo ratownikom.
- Budowana jest tama, która ma ograniczyć dopływ powietrza, tak aby zmniejszyć stężenie niebezpiecznych substancji, w tym metanu - wyjaśniał Wojciech Jaros. Do miejsca, w którym ostatni raz zlokalizowano zaginionego górnika, ratownicy mają około 700 metrów.
Rzecznik KHW przypomniał, że po wybuchu metanu doszło do krótkotrwałego pożaru. W tym miejscu nadal jest sporo dymu, a także wiele kawałków metalu. Ratownicy nie mogą również dotrzeć do górnika przy pomocy sprzętu mechanicznego.
Wcześniej Mirosław Koziura z Wyższego Urzędu Górniczego poinformował, że w piątek w ścianie, gdzie doszło wczoraj do katastrofy, już doszło do zapalenie metanu. Wyższy Urząd Górniczy nie wykluczył, że powodem mogły być roboty spawalnicze. W najbliższym czasie WUG powoła komisję do zbadania tego zdarzenia, w której skład wejdą eksperci i przedstawiciele związków zawodowych.
W rejonie wczorajszego wybuchu w kopalni Mysłowice-Wesoła przebywało 37 górników. W śląskich szpitalach jest nadal 28, z czego 8 jest w stanie bardzo poważnym.