ŚwiatPrzeliczenie głosów w Afganistanie potrwa 6 tygodni

Przeliczenie głosów w Afganistanie potrwa 6 tygodni

- Przeliczenie setek tysięcy spornych kart do głosowania z sierpniowych wyborów prezydenckich w Afganistanie może zabrać sześć tygodni i - jeśli konieczna będzie druga tura - nie odbędzie się ona wcześniej, niż wiosną - poinformowała afgańska komisja wyborcza.

20.09.2009 | aktual.: 20.09.2009 05:41

- Niezależna Komisja Wyborcza (IEC), odpowiedzialna za liczenie głosów i ogłoszenie wyników wyborów, wyjaśniła to Komisji ds. Skarg Wyborczych (ECC), odpowiedzialnej za badanie zarzutów nieprawidłowości w czasie głosowania, i oczekuje odpowiedzi na pytanie, jakie środki należy przedsięwziąć - powiedział cytowany przez AFP przedstawiciel IEC, Daoud Ali Najafi.

IEC przedstawiła we wtorek częściowe wyniki wyborów, według których urzędujący prezydent Afganistanu Hamid Karzaj zdobył 55% poparcia. Oficjalnie nie można ogłosić go zwycięzcą dopóki trwa sprawdzanie przez ECC procedury wyborczej, w tym przeliczanie głosów w 2 500 "podejrzanych" lokalach wyborczych.

Jeśli liczba nieważnych głosów będzie wystarczająco duża, Karzaj zmierzy się w drugiej turze ze swym głównym rywalem Abdullahem Abdullahem. Były minister spraw zagranicznych otrzymał według wstępnych rezultatów 28% poparcia.

Najafi dodał, że wbrew temu, co ogłosił niedawno przedstawiciel IEC, liczenie spornych głosów jeszcze się nie rozpoczęło. Podkreślił, że nieprawidłowości dotyczą 34 prowincji, dlatego też przeliczanie głosów potrwa półtora miesiąca.

- To bardzo długo i - jeśli chcemy by odbyła się druga tura - jest już za późno, gdyż zbliża się surowa, afgańska zima, która nie pozwoli wyborcom w wielu miejscach się przemieszczać - mówił Najafi.

- Wciąż oczekujemy na to, co każe nam zrobić EEC - powiedział.

Obserwatorzy oceniają, że w Afganistanie nie ma alternatywy dla władzy Karzaja, choć on sam oskarżany jest o korupcję. Abdullah Abdullah - tłumaczą - nie ma prawie w ogóle szans na zdobycie tak wysokiego poparcia ludności na znacznych obszarach kraju, jak obecny prezydent.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)