Przelewy va bank
W konińskim sądzie trwa proces bankowego informatyka, który wykorzystał swoją wiedzę i pomógł w nielegalnych operacjach, a dla siebie ukradł ponad 300 tys. złotych.
19.07.2004 | aktual.: 19.07.2004 09:13
Grzegorz F. (24 lata) był właścicielem firmy komputerowej. Działał m.in. w Koninie. I w tym mieście znalazł dodatkową pracę. Na pół etatu został zatrudniony w tamtejszym oddziale dużego, ogólnopolskiego banku (prokuratura nie zgadza się na ujawnienie jego nazwy).
- Do zakresu jego obowiązków należały czynności związane z informatyką - wyjaśnia prokurator Jacek Górski z Prokuratury Okręgowej w Koninie.
Dzięki temu informatyk miał dostęp do tajnych informacji: stanu kont klientów, przeprowadzanych transakcji czy też systemu zabezpieczeń.
Pomógł znajomym
W tym samym czasie małżonkowie Tomasz i Małgorzata J. kierowali firmą budowlaną. Byli dobrymi znajomymi Grzegorza F. W ,,jego” banku w połowie 2002 r. starali się o kredyt inwestycyjny na kupno hali przemysłowej i biurowca. I otrzymali go, ale z powodów proceduralnych nie mogli z niego w pełni skorzystać, bo bank domagał się ustanowienia hipoteki na kupowanej nieruchomości. Na sporządzenie aktu notarialnego z kolei nie zgadzał się sprzedający bez otrzymania czeku potwierdzonego na ponad 600 tys. zł. Wtedy małżonkowie J. poprosili bank o zgodę na uruchomienie kredytu, a zabezpieczeniem miała być blokada środków na ich koncie. Niestety, nie mieli odpowiedniej sumy. Wpadli więc na pomysł, aby skorzystać z pomocy Grzegorza F.
- Małgorzata J. wiedziała od niego, że istnieje możliwość wyprowadzenia środków finansowych z konta bez wiedzy klienta i banku oraz skierowanie ich na inne konto, gdyż o ułomnościach w systemie zabezpieczeń poinformował ją Grzegorz F. - wyjaśnia prokurator Górski.
Informatyk zgodził się na przeprowadzenie nielegalnej operacji. Najpierw przejrzał konta klientów. Znalazł przedsiębiorstwo z odpowiednią sumą zdeponowaną w ,,jego” banku.
Małżonkowie J. ,,dostali” potrzebne pieniądze i mogli kupić nieruchomość. Kilka godzin później Grzegorz F. przeprowadził odwrotną operację i konto klienta banku wyglądało jak na początku, ale sprawa się wydała.
- Tego dnia w banku nie działał system pozwalający na orientację w operacjach finansowych, bo akurat montowano bankomat. Grzegorz F. wiedział o tym i wykorzystał ten fakt - tłumaczy koniński oskarżyciel.
W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że informatyk okradł kilku innych klientów. Przez dwa miesiące zagarnął ponad 300 tys. zł. Tym razem te pieniądze były już na jego własny użytek.
To nie pierwszy raz
Podobny skandal w bankowości wybuchł kilka lat temu w poznańskim oddziale BRE Bank SA. Dawid Ś. także był informatykiem. Z ogromnymi długami i ścigającym go komornikiem. Okradł Volkswagen Poznań, klienta BRE Bank. Korzystając z podręcznego komputera i linii telefonicznej zagarnął ponad 200 tys. zł. Pieniądze przelał na rachunki osobiste osób zaangażowanych w to przestępstwo. Niektórzy z nich zakładali konta na kilka dni przed kradzieżą.
- Prawdą jest, że zdarzyły nam się problemy z Dawidem Ś. To jednak pojedyncza sprawa - tłumaczy rzecznik prasowa BRE Bank Małgorzata Ciesielska-Stefańczyk.
Później otrzymaliśmy także dodatkowe wyjaśnienie: ,,W tej chwili działa kolejna wersja systemu, która technologicznie jest nieporównywalna z wersją sprzed czterech lat. Generalnie stosowana jest zasada stopniowania uprawnień w myśl reguły, że każdy powinien mieć tylko minimum uprawnień niezbędnych do jego pracy. Informatycy nie mają dostępu do funkcji biznesowych systemu, jedynie do administracyjnych’’.
Adrian MERK