Przekraczanie nieprzekraczalnego
Do tej pory zwykle dopiero z nekrologowych eufemizmów dowiadywaliśmy się, że ktoś odszedł "po długiej i ciężkiej chorobie" (rak) albo "nagle" (zawał), albo "tragicznie" (wypadek, samobójstwo). Zawiadomienie o śmierci przyozdobione formułką, że "bohatersko walczyła" lub "że nie poddawał się do końca", oznacza, że ktoś mocno się męczył. Obowiązywał szyfr. To się jednak zmienia.
01.12.2004 | aktual.: 01.12.2004 08:35
Opinia publiczna aż nadto precyzyjnie i na bieżąco była informowana o stanie zdrowia Czesława Niemena, Jacka Kaczmarskiego, Darii Trafankowskiej, którzy odeszli w 2004 r. Wreszcie, ostatnio, Marcin Pawłowski, dziennikarz "Faktów" TVN, codzienny gość w polskich domach. Dwa i pół roku raka na widoku publicznym. "Praca jest częścią mojej terapii, rozumieją to moi lekarze, moi przełożeni i koledzy, mam nadzieję, że zrozumieją także państwo". Tylko tyle. Godny, dumny, czasem dowcipny, ale nie pompatyczny. Żadnych wywiadów, wyśmiewał dziennikarzy, gdy prosili, żeby on, 34-latek, gadał coś ważnego o życiu.
A jednak media go sobie przywłaszczyły. W ostatnich dniach codziennie apelowano o krew. Codziennie wielkie oczy Pawłowskiego spoglądały na nas ze stron tabloidów.
Jak mówi prof. Wiesław W. Jędrzejczak z Oddziału Hematologii w Szpitalu przy ul. Banacha w Warszawie, kończy się stosunkowo krótki w naszej cywilizacji okres, gdy choroba i śmierć, a nawet urodziny odbywały się tylko w asyście fachowców: – Do niedawna żonę oddawało się do szpitala i odbierało z dzieckiem. Oddawało się chorego – czekał na odbiór umarły. Ciężko chorych oszukiwano, że nie mają np. raka, ale coś mniej budzącego grozę, jakąś gruźlicę, anemię, wieńcówkę. Umierali na chorobę zastępczą. Teraz agresywną chorobę agresywnie się leczy. Leczenie jest widoczne. Niczego już zwalić na anemię nie można. Widoczne jest coraz powszechniej. Z danych Centrum Onkologii wynika, że co roku zapada na raka płuc 21 tys. osób. Na raka piersi – 10 tys., jelita grubego – 5 tys., prostaty – 3 tys., raka krwi – 930 osób.
W 1963 r. nowotwór dotykał niecałe 17 tys. kobiet i ponad 17 tys. mężczyzn, w 2003 r. – 42 tys. kobiet i 52 tys. mężczyzn. Co roku notuje się około 110 tys. nowych zachorowań. Niedługo – jak się przewiduje – zachoruje co czwarty z nas. Na Zachodzie 70% wykrywanych nowotworów ma pierwszy i drugi stopień zaawansowania, bo powszechnym obyczajem, traktowanym niemal jak higieniczny, jest poddawanie się badaniom profilaktycznym.
W Polsce do szpitali onkologicznych trafiają chorzy ze stopniem trzecim i czwartym. Połowie nie udaje się uratować życia. Tylko je przedłużyć. Tych z przedłużonym także będzie przybywać, bo leczenie jest jednak coraz skuteczniejsze.