Przekładkowe eldorado
Napoleon Bonaparte, zmieniając w kontynentalnej Europie ruch z lewostronnego na prawostronny, nie mógł przypuszczać, że 200 lat później nakręci koniunkturę polskim mechanikom samochodowym.
09.06.2008 | aktual.: 09.06.2008 12:47
Niski kurs funta i coraz więcej możliwości pracy w kraju sprawiają, że z Wielkiej Brytanii cofa się fala zarobkowych emigrantów. Emigranci nie wracają jednak sami. Ze względu na niski kurs funta sprowadzają do Polski brytyjskie samochody. Jednak takich aut nie można u nas zarejestrować, bo mają kierownicę nie z tej strony co trzeba.
Ale Polak potrafi. Jak grzyby po deszczu wyrastają więc warsztaty specjalizujące się w „przekładkach” (tak mechanicy opisują przerabianie angielskich samochodów). Mają tak dużo zleceń, że klienci muszą czekać w wielomiesięcznych kolejkach. – U mnie najbliższy wolny termin jest w październiku – mówi Michał Kowalczyk, właściciel zakładu mechanicznego z Warszawy. W Łodzi na przeróbkę czeka się około trzech miesięcy, w Lublinie niemal tyle samo. Przeróbka samochodu nie jest rzeczą prostą. Oprócz wszelkich elementów kabiny trzeba wymienić wiele zespołów mechanicznych (między innymi pedały, kolumnę kierowniczą z maglownicą, mechanizm wycieraczek) oraz przewody hydrauliczne i elektryczne. W nowszych modelach aut należy też zmienić przednie reflektory oraz lusterka zewnętrzne. – Dwóm moim pracownikom zajmuje to do pięciu dni – mówi Kowalczyk.
Koszt usługi (robocizna plus części) zależy od marki: za opla vectrę zapłacimy około 5,5 tysiąca złotych, za bmw serii 3 czy terenowego mercedesa ML – 9 tysięcy złotych. Najwięcej (do 11 tysięcy złotych) kosztuje „przekładka” w nowych modelach Audi.
Koszt zakupu auta na Wyspach i wykonanie w nim „przekładki” jest taki sam jak zakup zwykłego auta w kraju. Samochody z Anglii są jednak w lepszym stanie niż te użytkowane w Polsce. Brytyjczycy mają bowiem znacznie lepsze drogi, zimą nie używają soli, a auta regularnie oddają do serwisu. Ze względu na wysokie ceny części zamiennych nie opłaca się jedynie przerabiać aut marek japońskich.
W większości zakładów w cenę „przekładki” wliczony jest pierwszy przegląd techniczny umożliwiający rejestrację. Usługa jest też najczęściej objęta roczną gwarancją.
Mieliśmy już jaguary z kratką. Teraz trzeba wypatrywać rolls-royce’a po „przestawce”.
Igor Ryciak