Przeglądali w domu rzeczy dziadka. "Ktoś pociągnął za zawleczkę"
Eksplozja wstrząsnęła spokojną społecznością na osiedlu w osadzie Lakes of the Four Seasons w okolicach Chicago. Po wybuchy granatu, w wyniku odniesionych obrażeń zmarła jedna osoba, a dwie kolejne zostały ranne i z obrażeniami trafiły do szpitala.
Do zdarzenia doszło w sobotnie popołudnie. Około godziny 18:30 czasu lokalnego, sąsiedzi usłyszeli ogromny huk. Okazało się, że w jednym z domów w Lakes of the Four Seasons w stanie Indiana, doszło do wybuchu. Na miejsce natychmiast wezwano służby ratunkowe.
Jak informuje "New York Times", kiedy pierwsze ekipy dotarły na miejsce zdarzenia, na podłodze odnaleziono nieprzytomnego mężczyznę, a w pobliżu dwoje rannych nastolatków w wieku 14 i 18 lat. Po zbadaniu okazało się, że mężczyzna nie żyje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bestia na plaży w USA. Turyści chwycili za telefony
Śledczy od razu przystąpili do badania przyczyn wybuchu. Jak wynika z zeznań poszkodowanych, tuż przed wybuchem przeszukiwali oni stare rzeczy dziadka. Znaleźli tam granat, a któraś z osób pociągnęła za zawleczkę. Po chwili nastąpiła eksplozja.
Dwaj synowie zmarłego mężczyzny, zostali zabrani do miejscowego szpitala z ranami odłamkowymi. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Na miejsce zderzenie wezwano też wyspecjalizowany oddział saperów z hrabstwa Porter, który miał ustalić, czy w domu nie znajdują się inne materiały wybuchowe. Dochodzenie w spawie wybuchu prowadzi miejscowa policja.
Czytaj też: