Przed południem szczegółowe oględziny miejsca katastrofy
Przed południem w miejscu sobotniej katastrofy samolotu piper navajo pod Częstochową mają rozpocząć się szczegółowe oględziny z udziałem prokuratorów i członków Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL). W nocy z wraku wydobyto ciała ofiar.
W katastrofie maszyny używanej przez prywatną szkołę spadochronową zginęło 11 osób, jedna została uratowana. Znajduje się w częstochowskim szpitalu, jej stan jest ciężki.
Dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski informował, że uratowaną osobę w stanie ciężkim, stabilnym, przetransportowano jednym z trzech skierowanych do akcji śmigłowców LPR do szpitala w Częstochowie. Według lekarzy z ok. 40-letnim mężczyzną z urazami m.in. miednicy od początku był kontakt. Wieczorem ranny przechodził badania, leżał na OIOM-ie.
Samolot startował ok. godz. 16. z podczęstochowskiego lotniska w Rudnikach, rozbił się ok. trzech kilometrów dalej, w miejscowości Topolów, w gminie Mykanów. Po katastrofie wrak palił się, pożar został szybko ugaszony. W chwili przyjazdu strażaków na miejsce poza samolotem znajdowały się trzy lecące nim osoby, z których jedna przeżyła katastrofę i została przetransportowana śmigłowcem do szpitala w Częstochowie. Ciała dziewięciu ofiar we wraku zostały zwęglone.
W sobotę wieczorem do Topolowa dotarł zespół ekspertów z PKBWL. Wcześniej czynności rozpoczął siedmioosobowy zespół prokuratorów. Śledczy m.in. zabezpieczali na lotnisku w Rudnikach dokumentację dotyczącą prowadzonego przez szkołę spadochronową kursu, wykonywanych lotów, stanu maszyny. Prokuratorzy obejrzeli też wstępnie miejsce katastrofy, a także zwłoki znajdujące się poza wrakiem, które odwieziono do prosektorium.
Jak przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie prok. Tomasz Ozimek, w sobotę wieczorem zdecydowano o przeprowadzeniu szczegółowych oględzin miejsca wraku katastrofy w niedzielę. Czynności te mają rozpocząć się przed południem. W nocy śledczy i przedstawiciele Komisji dokonywali natomiast wstępnych oględzin wraku i pozostających w nich zwłok, które później przewożono do prosektorium. Działania te trwały do godz. 3.30.
Prok. Ozimek wskazał, że sekcje zwłok zaczną być wykonywane od poniedziałku. W przypadku ofiar, które po katastrofie pozostały w maszynie, konieczne będą badania DNA. Choć prokuratorzy pozyskali już wstępną wiedzę nt. tożsamości pilota, instruktorów i uczestników lotu (to mieszkańcy m.in. województw śląskiego, małopolskiego i łódzkiego), a także spotkali się z bliskimi ofiar, którzy dotarli na miejsce katastrofy, nie ujawniają bliższych informacji na ten temat.
Śledztwo po katastrofie nie zostało jeszcze w sobotę formalnie wszczęte. Zanim to nastąpi, prokuratorzy mogą przez pięć dni wykonywać czynności śledcze - w niezbędnym zakresie. Wśród nich były dotąd m.in. przesłuchania pierwszych świadków.
Na razie nie wiadomo, co mogło być przyczyną wypadku. Miejsce katastrofy leży w linii prostej ok. 3 km od lotniska w Rudnikach. Samolot spadł niedługo po starcie, poza zabudowaniami. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do sprawy, maszyna mogła być przeładowana, co przy wysokiej temperaturze powietrza mogło doprowadzić do awarii jednego z silników.
Samolot, który uległ katastrofie, to dwusilnikowy Piper PA-31 Navajo o rejestracji N11WB - niedawno sprowadzony do Rudnik przez prywatną szkołę spadochronową Omega. Sama szkoła pod koniec maja br. informowała na stronie internetowej o wykonaniu w Częstochowie pierwszych skoków ze swojej nowej 10-miejscowej maszyny o tej nazwie.
Jak wynika z m.in. z fotografii na stronie szkoły, samolot został przerobiony pod kątem skoków spadochronowych - m.in. z wnętrza usunięto większość wyposażenia, a przy bocznych drzwiach do kabiny na zewnątrz kadłuba zamontowano podest i uchwyty.
Według strażaków i ekspertów to najtragiczniejsza katastrofa samolotu cywilnego z tyloma ofiarami, do jakiej doszło w Polsce od wielu lat. 13 listopada 2011 r. w lesie w dzielnicy Miasteczka Śląskiego - Żyglinie, kilka kilometrów od drogi startowej portu lotniczego Katowice w Pyrzowicach rozbił się samolot Cirrus SR22; zginęły wówczas wszystkie cztery lecące nim osoby - dwie kobiety i dwóch mężczyzn.