PolskaPrzecena... języka polskiego

Przecena... języka polskiego

Witryny sklepowe w Poznaniu, "krzyczą" do
przechodniów: "sale", "sale", "sale"... Dzieci w szkole zapytane
przez nauczycielkę o wyprzedaż lub przecenę, odpowiadają - "sale" -
pisze "Głos Wielkopolski".

14.01.2006 | aktual.: 14.01.2006 14:10

Niemalże w tym samym czasie "Senat wyraża przekonanie, że w Roku Języka Polskiego należy pokazywać polszczyznę w jej bogactwie i w całej różnorodności" - czytamy w Uchwale Senatu Rzeczypospolitej w sprawie ustanowienia roku 2006 Rokiem Języka Polskiego.

Problem z zapożyczeniami nie jest nowy i zawsze istniał w polszczyźnie. W przeszłości, w zależności od sytuacji kulturowej politycznej i gospodarczej, pełnymi garściami czerpaliśmy z łaciny, włoskiego, francuskiego, niemieckiego, rosyjskiego. Teraz nadszedł czas na język angielski.

Różnica polega jednak na tym, że w przeszłości obrona przed zachwaszczeniem języka wynikała ze świadomości Polaków, której dziś nam brakuje. Wspomaga nas co prawda Ustawa o języku polskim z 1999 roku, ale jak widać - gdy się rozejrzymy dookoła - bezskutecznie.

"GW" sprawdził witryny 104 sklepów usytuowanych wzdłuż ulicy Święty Marcin, Półwiejskiej, w Kupcu Poznańskim i Starym Browarze. 19 z nich reklamowało posezonowe obniżki cen wyłącznie słowem "sale". Sześć sklepów umieściło obok "sale" drobnym drukiem "przecenę" lub "wyprzedaż". W witrynach trzech sklepów właściciele pokazali, że są poliglotami i zamieścili słowo "przecena" w pięciu, a nawet sześciu wersjach językowych. 76 sklepów poprzestało na informacji polskojęzycznej ("przecena", "wyprzedaż", "obniżka", "promocja", "taniej"). Tylko w sklepie Ravel przy Świętym Marcinie, kierowniczka skomentowała, "bo polski daje lepszy efekt".

Ustawa o Języku Polskim z 7 października 1999 roku mówi: "Kto w obrocie prawnym na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej stosuje wyłącznie obcojęzyczne nazewnictwo towarów i usług, ofert, reklam, instrukcji obsługi, informacji o właściwościach towarów i usług, warunków gwarancji, faktur, rachunków i pokwitowań z pominięciem polskiej wersji językowej, podlega karze grzywny".

- Urzędy, które powinny kontrolować handel bardziej skupiają się na dwujęzycznych instrukcjach, metkach, a mniej uwagi poświęcają reklamie. - mówi prof. dr hab. Tadeusz Zgółka, członek Rady Języka Polskiego. - Reklama odwołuje się do sytuacji psychologicznej. "Wyprzedaż" czy "przecena" to słowa będące znakami przezroczystymi. Użytkownik języka nie widzi już słowa, lecz rzeczy lub zjawiska, które one nazywają. "Sale" bije natomiast po oczach swoją obcością, zwraca na siebie uwagę i stąd handlowcy lekceważą jego polskie odpowiedniki.(PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)