Przebadałam się biorezonansem. "Patogeny w tarczycy, grzyb w mózgu". Lekarz nie mógł uwierzyć

"To żadne czary-mary, a czysta fizyka" – czytam zachętę na stronie warszawskiej kliniki zajmującej się terapią biorezonansem. Wyniki skonfrontowałam z powszechnie uznawaną wiedzą medyczną i badaniami laboratoryjnymi.

Przebadałam się biorezonansem. "Patogeny w tarczycy, grzyb w mózgu". Lekarz nie mógł uwierzyć
Źródło zdjęć: © WP.PL
Magda Mieśnik

24.09.2019 | aktual.: 21.03.2023 12:54

Za badanie, które wykrywa m.in. zagrożenia nowotworowe, nieprawidłowości narządów, grzyby i pasożyty w moim organizmie, muszę zapłacić 250 zł. Jak to działa? Biorezonans wykorzystuje widma fal pól elektromagnetycznych – dowiaduję się w klinice. Fale, poprzez odbicie się od poszczególnych narządów, zbierają informacje o energetyce danego organu i wszelkich zaburzeniach.

Klinika mieści się na niedawno oddanym do użytku osiedlu w Warszawie. Na zewnątrz nie ma żadnego szyldu. Pukam do drzwi bez żadnej tabliczki. Dostałam tylko numer lokalu. Otwiera kobieta przed 30-tką. Prowadzi przez zwyczajne mieszkanie. Po prawej jest pokój z biurkiem. Laptop i monitor z podłączonymi słuchawkami.

Prąd w słuchawkach

- Proszę założyć słuchawki i nie zdejmować. Badanie potrwa niespełna godzinę. Przez słuchawki płynie prąd, ale nic pani nie poczuje. Sprawdzimy stan narządów i ewentualne obciążenia – instruuje kobieta. Przeprowadza krótki wywiad, czy cokolwiek mi dolega i czy korzystałam już z biorezonansu. Siedzę w słuchawkach około 40 minut. W tym czasie kobieta obserwuje ekran monitora. – Wyszły patogeny w tarczycy. Choruje pani na tarczycę? – pyta. Gdy słyszy, że nie, podkreśla, że tarczyca w badaniu wychodzi bardzo wyraźnie.

Analiza wyników trwa kolejne 15 minut. Dostaję wydruk z informacjami co mi dolega. – Adenowirus wyszedł. Ślady w DNA i w płucach. Do tego klebsiella. Ma pani kaszel – stwierdza kobieta. – Nie mam – odpowiadam. – Te wyniki świadczą o kaszlu, infekcji dróg oddechowych – kontynuuje niezrażona.

Biorezonans wykrył także w moim organizmie grzyba oraz glistę ludzką. – Osobnik glisty w wątrobie i jelicie grubym. Prawdopodobnie też w żołądku. Toksyny w żyłach mózgu, tarczycy, nerkach i krwi. Do tego pierwotniak w tarczycy i być może wątrobie – słyszę i zaczynam się zastanawiać nad tym, że badania kontrolne powinnam robić częściej niż raz na kilka lat.

Moje wyniki biorezonansu:

Obraz
© WP.PL

Na szczęście jest dla mnie ratunek. – Może pani zrobić badania krwi i USG tarczycy. Zbadać wątrobę, żeby sprawdzić. Oferujemy terapię specjalną lampą. Jeden zabieg trwa dwie godziny. Dziesięć zabiegów to koszt 1200 złotych. Jedna seria może nie wystarczyć i czasem potrzebne jest kilka. Przy wykupieniu całego pakietu jest taniej – recytuje kobieta.

Lekarz kręci głową

Po wyjściu z kliniki czytam dokładnie wydruk, który otrzymałam. Przy wynikach są oznaczenia I i II. Pierwsze oznacza, że prawdopodobieństwo wystąpienia wykrytego patogenu wynosi 65-95 proc. Drugie – 35-65 proc. Od razu czuję się lepiej, ale żeby się upewnić, że wszystko jest dobrze, z wynikami idę jeszcze do lekarza, by zlecił badania. Mają zweryfikować diagnozę biorezonansu.

Widząc wydruk, internista patrzy na mnie z niedowierzaniem. Zleca jednak szczegółowe badania krwi, USG tarczycy i testy na pasożyty. Te ostatnie mam wykonać w laboratorium weterynaryjnym, które – według lekarza - stosuje mocniejsze odczynniki i jest dużo dokładniejsze. - Nie ma żadnych naukowych dowodów, że biorezonans może cokolwiek wykryć. Zresztą, wystarczy odrobina wiedzy z zakresu fizyki, by wiedzieć, że prąd o niskim natężeniu nie wykryje choroby ukrytej w organizmie z dokładnością niemal co do centymetra. A przecież biorezonas wskazuje konkretne, nawet małe organy. Najgorsze, że dają się na to nabrać starsze osoby. Znam przypadek, że starsza osoba zrezygnowała z chemioterapii na rzecz leczenia tym sposobem i skończyło się to tragicznie - mówi dr Dawid Ciemięga, który słynie z obalania metod stosowanych przez zwolenników medycyny naturalnej.

Nie ma wiarygodnego obrazu

W czasie oczekiwania na wyniki czytam w internecie wszystko, co piszą o gliście ludzkiej, jej toksynach w mózgu i grzybie, który ma zalegać w moim mózgu i kilku innych narządach. Kolejno odbieram wyniki dotyczące pasożytów: "nie stwierdzono". Badania krwi, w tym te obejmujące wątrobę: "w normie". USG tarczycy: wynik prawidłowy.

Na stronie kliniki, gdzie badałam się biorezonansem, czytam: "Niestety, żadne urządzenie do diagnostyki biorezonansowej nie daje 100 proc. wiarygodnego obrazu stanu naszego organizmu, czy też patogenów w nim obecnych. Może jeszcze dla kogoś będzie to niespodzianką lecz również żadna inna diagnostyka, niezależnie czy to laboratoryjna, obrazowa itd. nie jest w 100 proc. wiarygodna."

Wyniki badań na obecność pasożytów:

Obraz
© WP.PL

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (733)