Prywatyzacja to już nie grabież?
Sposób sprzedaży banku PKO BP oceniamy
znacznie lepiej niż całą prywatyzację. Polacy nadal ulegają
politycznym sloganom o "wyprzedaży majątku narodowego", ale jest
szansa, że się to zmieni. Dzięki Unii Europejskiej - pisze
"Gazeta Wyborcza".
26.10.2004 | aktual.: 26.10.2004 07:47
Prywatyzacja to sprzedaż, wyprzedaż czy grabież? Dwa lata temu w badaniach OBOP ledwie co piąty Polak wybrał neutralne słowo "sprzedaż". Teraz CBOS dał badanym taki sam wybór, ale pytał o przypadek konkretny - budzącej powszechne zainteresowanie prywatyzacji PKO BP - podaje dziennik.
Na początku lat 90. stosunek Polaków do prywatyzacji był umiarkowanie pozytywny, ale później z każdym rokiem było już tylko gorzej. Ludzie tracili pracę, a politycy rysowali czarny obraz przemian własnościowych. Na wyobraźnię działały też głośne przypadki prywatyzacji nieudanych czy patologicznych - jak w Fabryce Kabli w Ożarowie bądź ostrowskim Wagonie. Czy ocena sprzedaży PKO BP zapowiada odwrócenie tego trendu? - pyta "Gazeta Wyborcza".
To zbyt piękne, żeby było prawdziwe. U nas opłaca się robić politykę na hasłach antyprywatyzacyjnych - mówi Janusz Lewandowski (PO), były minister przekształceń własnościowych. Tłumaczy, że zainteresowanie akcjami banku wynika z chęci osiągnięcia szybkiego zysku. Prof. Juliusz Gardawski z SGH uważa, że przypadek PKO BP to udana próba wciągnięcia w prywatyzację szerszych grup społecznych, ale nie należy spodziewać się cudów. Ludzie nie ufają państwu, a argumenty ekonomistów za prywatyzacją są dla nich abstrakcyjne - pisze gazeta.
Zdaniem prof. Gardawskiego, gdyby CBOS zapytał teraz o ogólny stosunek do prywatyzacji, a nie tylko o PKO - wyszłaby na jaw jeszcze większa niechęć niż dwa lata temu - informuje "Gazeta Wyborcza". Dziś jest na to za wcześnie, ale za rok, półtora postawy społeczne powinny zacząć się zmieniać - pociesza Gardawski. Wiele zależeć będzie od tego, czy duże grupy społeczne uznają członkostwo w UE za korzystne - dodaje. Może się na to zanosi. Pytani przez CBOS 20- i 30-latkowie najczęściej określają prywatyzację tak jak podręczniki ekonomii - po prostu jako sprzedaż - podkreśla dziennik. (PAP)