"Pruszków" przez pomyłkę wysadził samochód sędzi
Bomba, która wybuchła 20 czerwca w podwarszawskim Komorowie przed domem sędzi sądu okręgowego była przeznaczona dla Marka K., skruszonego przestępcy, który obciążył byłych kompanów - dowiedział się serwis tvp.info. Dla policji to kolejny dowód na odradzanie się mafii pruszkowskiej.
20 czerwca eksplodowała bomba podłożona pod samochodem zaparkowanym na terenie posesji małżeństwa G. - rektora prywatnej uczelni i sędzi sądu okręgowego. Policja podejrzewała wówczas, że zamach mógł być zemstą na pani sędzi. Okazało się, że kobieta nie zajmowała się gangsterskimi sprawami. Policjanci szybko znaleźli prawdziwy cel zamachowców, którzy zwyczajnie... pomylili się.
Według funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego, bomba miała eksplodować pod domem małego świadka koronnego Marka K., który obciążył pruszkowskich gangsterów. Jego dom znajduje się w pobliżu willi sędzi G. - W tej chwili całkowicie wykluczyliśmy już hipotezę, że ktoś chciał zastraszyć sędzię czy jej męża. Najpoważniejszy jest wątek Marka K. - potwierdza informacje tvp.info wysoki rangą oficer Komendy Stołecznej Policji.
Marek K. to skruszony gangster działający w grupie pruszkowskiej. Zgodził się na współpracę z prokuraturą i w zamian za zeznania został tzw. małym świadkiem koronnym, czyli zastosowano wobec niego nadzwyczajne złagodzenie kary. Według informacji serwisu K. obciążył kilkudziesięciu gangsterów z "Pruszkowa". Jego zeznania pomogły oskarżyć groźnych bandytów dokonujących m.in. napadów na tiry - mówi Jarosław S. ps. Masa, świadek koronny, który pogrążył gang pruszkowski.
Policja nie chce oficjalnie wypowiadać się na temat całej sprawy. Tymczasem, jak ustalił tvp.info "Pruszków" nie zaprzestaje prób zastraszania świadków. Bandyci usiłują docierać do skruszonych przestępców namawiając ich do wycofania zeznań.
Jednocześnie w samym Pruszkowie i okolicach, gang przejmuje kontrolę nad automatami do gier tzw. jednorękimi bandytami. Wysłannicy "Pruszkowa" wstawiają maszyny do klubów, pubów a nawet sklepów. To zawoalowana forma ściągania haraczu. Właściciel lokalu nie płaci za ochronę ale musi zgodzić się na ustawienie jednego czy dwóch automatów. W ten sposób "Pruszków" legalnie zarabia dziesiątki tysięcy zł - tłumaczy oficer operacyjny CBŚ.
Piotr Krysiak, Rafał Pasztelański