Prowokacja dziennikarzy TVP. Wnieśli do Sejmu ładunki, z których można wyprodukować bombę
Prowokacja dziennikarzy programu "Po prostu" TVP1. Podstawionemu "zamachowcowi" bez problemu udało się wnieść do Sejmu trzy kilogramy materiałów potrzebnych do skonstruowania ładunku wybuchowego. – To wstrząsające i oburzające – oceniła całe zajście marszałek Sejmu Ewa Kopacz.
08.01.2013 | aktual.: 09.01.2013 05:52
Dziennikarze TVP chcieli sprawdzić jak wygląda ochrona polskiego parlamentu kilka tygodni po zatrzymaniu Brunona K., który planował zamach na Sejm. Prowokacja została nagrana ukrytą kamerą.
Najpierw dziennikarze kupili składniki potrzebne do zrobienia ładunku wybuchowego. Przepis na skonstruowanie bomby znaleźli w internecie.
Jak wyglądała prowokacja? Podstawiona osoba wniosła torbę z trzema kilogramami ładunków bocznym wejściem do domu poselskiego. Później podziemnym korytarzem przeszła na salę posiedzeń. Mimo że nie miała przepustki, nikt jej nie skontrolował.
"Zamachowcowi" udało się również bez problemu wejść na konferencję prasową SLD. Zostawił niebezpieczną teczkę przy krześle w pierwszym rzędzie, tuż przed liderem SLD Leszkiem Millerem i opuścił salę.
– To oburzające i wstrząsające, ale pokazujące również z jaką łatwością można się tam dostać - skomentowała prowokację marszałek Sejmu Ewa Kopacz.
W laboratorium WAT eksperci potwierdzili, że z zakupionych przez dziennikarzy składników można wyprodukować bombę. Specjaliści przeprowadzili nawet próbną detonację. Ocenili, że trzy kilogramy materiałów, które udało się wnieść do Sejmu, miałyby siłę rażenia o promieniu kilkunastu metrów.