Protesty w Kazachstanie. Rośnie bilans ofiar. Ciała na ulicach i w samochodach
26 uczestników zamieszek zostało "zlikwidowanych", 18 rannych, a ponad 3 tysiące zatrzymano - taką informację w piątek rano podała telewizja państwowa Chabar-24. W wyniku zamieszek jakie przetoczyły się przez Kazachstan w czwartek zginęło także 18 członków służb bezpieczeństwa, a blisko 750 policjantów i żołnierzy zostało rannych. W Ałmaty znowu dochodzi do starć, a w tłumieniu protestów biorą udział m.in. jednostki specjalne Berkut.
07.01.2022 07:50
W nocy z czwartku na piątek w Ałmaty znowu doszło do starć pomiędzy protestującymi a siłami bezpieczeństwa. Sytuacja uspokoiła się dopiero nad ranem. Po kilku godzinach znowu doszło do starć. Tym razem - jak donosi rosyjska agencja TASS - protestujący zabarykadowali się w budynku telewizji Mir TV, który "znajduje się na Placu Republiki, na zewnątrz leżą ciała." Jak pisze korespondent TASS "zmarli leżą na drodze, widać rozstrzelane samochody. Od rana w centrum miasta słychać pojedyncze strzały. Pod budynkiem akimatu, gdzie wcześniej wybuchł pożar, stoi samochód, w którym znajdują się ludzkie zwłoki."
Jak poinformowała telewizja państwowa Chabar-24, "łącznie zatrzymano ponad 3 tys. przestępów, 26 zostało zlikwidowanych, 18 kolejnych uzbrojonych terrorystów zostało rannych" - podała telewizja, powołując się na kazachskie ministerstwo spraw wewnętrznych. Według danych MSZ zginęło 18 funkcjonariuszy organów ścigania, a 748 policjantów i żołnierzy zostało rannych.
Dauren Abaev, pierwszy zastępca szefa Administracji Prezydenta Kazachstanu powiedział, że "część bojowa operacji oczyszczenia miasta 6 stycznia została przeprowadzona przez siły Arystanu, Berkutu i Ministerstwa Obrony". Siły OUBZ miały nie brać w niej udziału.
Jak napisał korespondent BBC "plac centralny Ałmaty zmienił się w strefę konfliktu ze spalonymi budynkami i samochodami. Wielu boi się wyjść na zewnątrz". Mieszkańcy okolicznych wiosek wokół Ałmaty ustawili na drogach dojazdowych barykady i punkty kontrolne, aby chronić się przed grabieżcami.
Orędzie prezydenta
Lokalne media informowały w czwartek, że w wielu miejscach dochodzi do okradania banków, sklepów czy hipermarketów. Internet w Kazachstanie działa z przerwami. W bankomatach nie ma pieniędzy, a na stacjach benzynowych są ogromne kolejki. Mieszkańcy zgłaszają trudności w zakupie jedzenia, bo działają wyłącznie małe sklepy, którym zaczyna brakować towaru.
Jak podaje Sputnik_KZ, w czwartek protestujący wielokrotnie mieli przeprowadzać szturm na budynki telewizji rządowej, w której chcieli wystąpić na żywo. Wszystkie próby były nieudane. Jak powiedział prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew "działania kontrterrorystyczne będą trwały do momentu całkowitego zniszczenia bojowników". Zapewnił, że porządek konstytucyjny w kraju został w "znacznej mierze przywrócony". W piątek Tokajew ma wygłosić orędzie.
Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym
W czwartek do Kazachstanu na prośbę prezydenta Tokajewa dotarli żołnierze z Rosji, Białorusi, Armenii, Tadżykistanu i Kirgistanu, którzy w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym mieli pomóc w opanowaniu sytuacji. W Kazachstanie według nieoficjalnych informacji ma przebywać w tym momencie ok. 3 tys. żołnierzy.
Protesty w Kazachstanie wybuchły 2 stycznia i wywołała je podwyżka cen gazu LNG. Na ulicach wszystkich dużych miast pojawiły się tysiące ludzi.