Protest w obronie 6‑latków
Odłożenia reformy, która obniża wiek szkolny
z 7 do 6 lat, domagali się rodzice protestujący pod
Ministerstwem Edukacji Narodowej i pod kancelarią premiera.
Protest zorganizowany został przez rodziców zrzeszonych na forach internetowych Ratuj Maluchy oraz Forum Rodziców. Rodzice obawiają się pospiesznego wprowadzenia reformy edukacji - najpierw chcieliby zobaczyć szkoły odpowiednio przygotowane na przyjęcie młodszych dzieci, a dopiero potem podejmować decyzję, czy obniżać wiek szkolny.
Zgodnie z planami resortu edukacji, już od przyszłego roku szkolnego do pierwszych klas miałyby pójść dzieci 6-letnie. Proces ten ma być rozłożony na kilka lat.
Protestujący rodzice podnoszą przede wszystkim, że szkoły i programy szkolne nie są dostosowane do potrzeb 6-latków, a reforma jest nieprzygotowana i wprowadzana zbyt pospiesznie. Nie chodzi o to, w jakim wieku dzieci zaczynają edukację, ale w jakich warunkach - mówili zaniepokojeni rodzice. Obawiali się także, że nawet gdy zdecydują o nieposłaniu dzieci do szkoły w wieku lat 6, to i tak nie znajdą się dla nich miejsca w przedszkolach i będą musiały chodzić do zerówek szkolnych.
Ich niepokój starała się rozwiać dyrektor gabinetu politycznego minister edukacji Ligia Krajewska, jednak część rodziców nie chciała jej słuchać. Organizatorzy akcji, założyciele forum Ratuj Maluchy, Tomasz i Karolina Elbanowscy, chcieli najpierw porozmawiać z zebranymi pod MEN rodzicami, a dopiero potem wysłuchać argumentów resortu.
Elbanowski odczytał list do minister Katarzyny Hall, który został złożony w ministerstwie. "Widzimy przedszkola, w których są dobrze wyposażone, kolorowe sale, w których jest bezpieczna szatnia, plac zabaw, 3 posiłki bez konieczności stania w kolejce; są prowadzone różnorakie zajęcia dodatkowe, a rodzice nie muszą zabiegać o opiekę nad dzieckiem do czasu powrotu z pracy. I widzimy szkoły, które nawet przy najlepszym zarządzaniu, nie mogą zapewnić takich warunków jak przedszkola. Szkoły, w których zajęcia zaczynają się po południu, a dzieci spędzają czas wolny od lekcji w przepełnionych świetlicach, nie wychodząc na dwór. Widzimy, że reforma systemu edukacji, którą chce Pani wdrożyć, spowoduje pogorszenie się warunków edukacyjnych dzieci 6-letnich. Jako rodzice - nie możemy się na to zgodzić" - piszą autorzy listu.
Ich obawy wzbudza także "zrzucenie na władze samorządowe zadanie dostosowania szkół do potrzeb najmłodszych dzieci". Rodzice przypominają, że samorządowcy już teraz głośno mówią, że nie są w stanie wywiązać się z tego zadania i postulują odłożenie reformy co najmniej o rok.
Krajewska cierpliwie wysłuchiwała argumentów i starała się uspokoić rodziców. Przypominała, że przez pierwsze lata to oni będą decydować, czy dziecko rozpocznie edukację szkolną w wieku sześciu lat i zapewniała, że te dzieci, które nie pójdą do szkoły, będą mogły zostać w przedszkolach. Powiedziała, że szkoły i rodzice będą na bieżąco informowani o tym, jak zostanie zorganizowana edukacja 6-latków.
Państwo macie prawo uznać, że szkoła nie jest bezpieczna i wasze dziecko nie jest jeszcze gotowe. A naszym zadaniem jest doprowadzić do tego, żeby każda szkoła była bezpieczna, żeby zbliżyć szkołę do przedszkola. Za cztery lata wszystkie szkoły będą dostosowane do wymagań dziecka 6-letniego. Przez trzy lata macie państwo swobodny wybór. W przedszkolach nadal będą oddziały przygotowujące do szkoły - tak jak obecnie: albo w szkole, albo w przedszkolu - tłumaczyła Krajewska.
Przypomniała, że w małych ośrodkach pierwszym zetknięciem dziecka z edukację jest zerówka w szkole. Poinformowała, że na wsiach jest 7,1 tys. oddziałów przedszkolnych w szkołach, a niespełna 2,4 tys. w przedszkolach, natomiast w miastach - 4,3 tys. w przedszkolach i ponad 1,6 w szkołach, czyli wiejskie 6-latki w większości chodzą już do szkoły. Podkreśliła także, że to samorządy są odpowiedzialne za przygotowanie szkół i dodała, że na przygotowanie ich przeznaczono w 340 mln zł - m.in. na dodatkową opiekę, doposażenie.
Rodzice przekazali ministerstwu tablicę, na której wpisywali swoje uwagi: "Budujcie przedszkola, zlikwidujcie gimnazja", "Czemu ma służyć taki pośpiech?", "Nasze dzieci to nie zabawki, dziękujemy za takie eksperymenty" itp. Zorganizowano również happening, który miał zobrazować, jakie w tej chwili panują warunki w szkołach. Urzędnicy ministerstwa rozdawali materiały informacyjne na temat reformy i częstowali rodziców i dzieci ciastkami. Później protestujący przeszli pod KPRM, gdzie czekał na nich wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak. Pod kancelarią kredą na chodniku rodzice wypisywali swoje wątpliwości, a dzieci rysowały.
Pod petycją na stronie Ratuj Maluchy, która postuluje odłożenie reformy, podpisało się już prawie 24,5 tys. osób.