Protest przeciw "antychrześcijańskim" uwagom w węgierskim radiu
Kilkutysięczny tłum demonstrantów zebrał się przed studiem alternatywnego radia Tilos w Budapeszcie, żądając jego zamknięcia za "antychrześcijańskie" uwagi, na które pozwolił sobie przed świętami jeden z prowadzących.
W Wigilię, podczas gorącej dyskusji na temat wartości chrześcijańskich, prowadzący audycję oświadczył, że "zmiótłby wszystkich chrześcijan z powierzchni ziemi". Wyznał, że nie cierpi chrześcijaństwa, bo ogranicza ono jego popęd seksualny.
Radio Tilos natychmiast zwolniło prezentera i złożyło przeprosiny. Nadana wypowiedź wywołała jednak gniewny komentarz prawicowego publicysty, który napisał, że stosuje się podwójną miarę w ocenie wypowiedzi podżegających do nienawiści. Podczas gdy uwagi antysemickie czy wymierzone w Romów natychmiast są potępiane w mediach, to wypowiedzi antychrześcijańskie są tolerowane.
W niedzielę demonstranci zebrali się przed studiem pod transparentem głoszącym: "Stop nawoływaniu do eksterminacji chrześcijan!". "Zamknąć radio!" - skandowali. Jedna z grup demonstrantów spaliła izraelską flagę.
"Po 2 tys. lat znów padł rozkaz prześladowania chrześcijan" - oznajmił w swym wystąpieniu publicysta Kornel Dobrentei. "Protestujemy przeciw moralnej eksterminacji Węgrów" - dodał. "Nigdzie na świecie poza Węgrami mniejszość nie uciska większości" - oświadczył inny publicysta Istvan Lovas. Wystosowany przez biskupa apel o tolerancję tłum przyjął gwizdami i okrzykami: "Nie ma tolerancji!".
O sankcjach wobec radia Tilos ma zdecydować w przyszłym tygodniu węgierska rada ds. mediów. Prokuratura rozważa, czy powinna wszcząć śledztwo za podżeganie do nienawiści. Uwagi prowadzącego program potępiły Kościoły chrześcijańskie i główne partie polityczne.
Krytycy radia podkreślają, że na kontrowersyjne wypowiedzi pozwala ono sobie nie tylko z okazji świąt, lecz także we wszystkich audycjach subkulturowych. Radio Tilos, którego nazwa po polsku znaczy "zakazane", powstało w 1991 r. jako piracka stacja.
