Protest pracowników służby zdrowia w regionie łódzkim
Większość lekarzy i pielęgniarek przystąpi w
poniedziałek do jednodniowego protestu w placówkach medycznych w
regionie łódzkim. W tym dniu placówki pracować będą jak w dni
świąteczne; pomoc udzielana będzie w stanach zagrożenia życia.
24.03.2006 | aktual.: 24.03.2006 13:46
W proteście ma wziąć udział ok. 90 proc. szpitali i większości przychodni. Protestujący pracownicy ochrony zdrowia domagają się 30% podwyżki wynagrodzeń jeszcze w tym roku.
Jak poinformował przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w regionie łódzkim Sławomir Zimny, większość lekarzy i pielęgniarek skorzysta z urlopów "na żądanie". Do pracy przyjdą tylko lekarze dyżurujący oraz kontraktowi. Nie będą wykonywane planowane zabiegi i operacje. Pielęgniarki dyżurne na znak protestu mają włożyć czarne koszulki.
Według Zimnego, protest rozpocznie się w poniedziałek o godz. 8 rano. Do akcji ma przyłączyć się ok. 90 proc. z 56 szpitali w regionie oraz większość przychodni. Jak wynika z szacunków związkowców, weźmie w nim udział około 10 z 12 tysięcy lekarzy.
Popierają nas też niepubliczne zakłady. Apelujemy też do kolegów o powstrzymywanie się tego dnia od pracy w swoich prywatnych praktykach - dodał Zimny.
Akcja protestacyjna pracowników służby zdrowia rozpoczęła się w Łódzkiem na początku marca od wywieszenia w placówkach białych flag i plakatów informacyjnych. Przygotowana jest przez 12 organizacji działających w ochronie zdrowia w Łódzkiem - związki zawodowe i samorządy - lekarski i pielęgniarski.
W poniedziałek normalnie funkcjonować będzie na pewno Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego w Łodzi. "Uważamy, że jest to słuszny protest, ale z uwagi na zadania jaki wykonujemy nie możemy pozwolić sobie na przerwę w pracy. Musimy pracować normalnie" - podkreśliła rzeczniczka pogotowia Danuta Korcz.
Protest pracowników ochrony zdrowia popiera samorząd studentów Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. "Sytuacja materialna polskich lekarzy i pielęgniarek, ludzi na co dzień podejmujących wielką odpowiedzialność za ludzkie życie, jest nieadekwatna do ich wkładu i zaangażowania" - napisali studenci w liście otwartym. Podkreślili, że coraz więcej ich kolegów kończących studia z bardzo dobrymi wynikami, nie widzi dla siebie przyszłości w kraju i wyjeżdża za granicę.