Protest pracowników sądownictwa na ulicach Warszawy
Niecałe tysiąc osób, pracowników sądów i prokuratur, protestowało w Warszawie przeciw brakowi podwyżek płac oraz przeciw reorganizacji sądownictwa. Wobec oświadczenia premiera, że podwyżek nie będzie, zapowiedzieli radykalizację protestu.
Przemarsz ulicami Warszawy (spod Stadionu Narodowego, przez Plac Trzech Krzyży, przed sejm, aż pod Pałac Kultury i Nauki), był częścią protestu. Według organizatora protestu, szefa Międzyregionalnej Sekcji Pracowników Sądownictwa NSZZ "Solidarność" Waldemara Urbanowicza, urzędnicy sądowi protestowali m.in. biorąc urlopy na żądanie lub też przychodząc do pracy w czarnym ubiorze. - To rzecz bez precedensu, po raz pierwszy doszło do takiego protestu. Udało się nam nawet oflagować niektóre sądy - mówił.
Syrenami, gwizdkami i głośnymi okrzykami protestujący wyrażali swój sprzeciw wobec tego, że już od kilku lat nie otrzymali żadnej podwyżki uposażeń, podczas gdy otrzymali ją sędziowie i zapowiedziano dla nich następne.
Jak mówił do zebranych Urbanowicz, warunki pracy urzędników sądowych są złe i "nie widać, by w rzeczywistości komukolwiek zależało na ich poprawie". - Znalazły się pieniądze na podwyżki dla sędziów - po 650 zł netto, a dla urzędników nie ma nawet po 35 zł, choć to o wiele mniejsze pieniądze - mówił.
Protestowano też przeciw reorganizacji sądownictwa rejonowego, polegającej na likwidacji kilkudziesięciu małych sądów, które staną się wydziałami zamiejscowymi innych sądów rejonowych.
Protestujący przez dwie godziny pikietowali przed sejmem. Wystąpienia demonstrantów były przeplatane występem zespołu rockowego. 19 demonstrantów w ramach protestu honorowo oddało krew.
Pracowników sądownictwa z NSZZ "S" wsparł prok. Jacek Skała, wiceszef Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury. Jak podkreślił, urzędników sądów i prokuratury łączy wspólna ustawa i wspólny los. - To jest korpus urzędników państwowych, ale ich status materialny jest najniższy ze wszystkich urzędników - bo są apolityczni. Urzędnicy rządowi, czy samorządowi mają lepiej, bo są bliżej polityki - ocenił.
Zebrani głośno okazali swe niezadowolenie, gdy Urbanowicz ogłosił, że przebywający w Stalowej Woli premier Donald Tusk wypowiedział się na temat ich protestu mówiąc, że podwyżek w najbliższym czasie nie przewiduje.
- W tej sytuacji sądowa Solidarność przewiduje zaostrzenie protestu, aż do protestu głodowego - powiedział Urbanowicz. Jak wyjaśnił, chodziłoby o "umiędzynarodowienie problemu" i przeprowadzenie głodówki w Brukseli. Decyzje w tej sprawie będą zapadać w listopadzie.
Co powiedział premier?
Premier Donald Tusk zapewnił, że nie lekceważy protestu pracowników sądownictwa, ale według niego końcówka 2012 r. to nie jest najlepszy czas, żeby myśleć o jakichś poważnych podwyżkach. .
Tusk mówił, że sytuacji w polskim sądownictwie nie nazywałby kryzysem. - Mamy na pewno do czynienia z nierównowagą w polskim wymiarze sprawiedliwości - także taką nierównowagą płacową - powiedział. - To nie jest tylko specyfika wymiaru sprawiedliwości, czy sądownictwa, ale rzeczywiście, kiedy np. porówna się wynagrodzenia sędziów z wynagrodzeniem pracowników, to ta różnica jest dotkliwa - ocenił. - Dlatego absolutnie rozumiem motywację ludzi, którzy będąc pracownikami aparatu sędziowskiego, nie mają elementarnej materialnej satysfakcji - dodał premier.
Podkreślił, że rząd pracuje od dwóch lat nad programem, który unowocześni administrowanie sądami. W jego ocenie z punktu widzenia obywateli najważniejsze jest przede wszystkim to, że "ludzie w Polsce bardzo długo czekają na werdykty". - To tak naprawdę jest dla nas dzisiaj największy problem, szczególnie w sprawach gospodarczych i sprawach cywilnych - zaznaczył.
- Będę słuchał bardzo uważnie tego, co mówią wszyscy zatrudnieni w wymiarze sprawiedliwości. Nie każdy postulat płacowy - szczególnie w dzisiejszych czasach jest do zrealizowania - zastrzegł. Premier podkreślił, że na pewno "wspólnie możemy naprawić sytuację, która ułatwi funkcjonowanie, także pracownikom w wymiarze sprawiedliwości".