Protest mediów. Politolog mówi o taktyce Jarosława Kaczyńskiego

Według ekspertów, za pomysłem wprowadzenia daniny od mediów stoi osobiście prezes PiS. - Albo Jarosław Kaczyński chce być jak skorpion, który bez względu na okoliczności będzie kąsał na lewo i na prawo, albo w dalszym ciągu chce dzielić Polskę i Polaków - mówi WP prof. Antoni Kamiński, politolog i socjolog z Polskiej Akademii Nauk.

"Media bez wyboru" to ogólnopolska akcja protestacyjna branży medialnej. Do protestu mediów przyłączyła się także Wirtualna Polska.
"Media bez wyboru" to ogólnopolska akcja protestacyjna branży medialnej. Do protestu mediów przyłączyła się także Wirtualna Polska.
Źródło zdjęć: © East News | Beata Zawrzel
Sylwester Ruszkiewicz

11.02.2021 12:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

To była historyczna środa w polskich mediach. Większość portali, stacji telewizyjnych, rozgłośni radiowych oraz prasy zaprotestowała przeciwko wprowadzeniu tzw. składki z tytułu reklamy dla mediów. Zdaniem koncernów medialnych, nowa danina "pogłębi nierówne traktowanie podmiotów w sytuacji, gdy media państwowe otrzymują co roku z kieszeni każdego Polaka 2 mld złotych".

I właśnie na ten aspekt zwraca uwagę w rozmowie z Wirtualną Polska prof. Antoni Kamiński z Polskiej Akademii Nauk.

- W tej całej sytuacji zapominamy o drugiej stronie medalu, właśnie o mediach publicznych. Czerpią one dochody zarówno z reklam, jak i z budżetu państwa. A jaki mamy efekt? Ordynarną propagandę polityczną. Więc, jeżeli rząd chce obłożyć daniną media prywatne, a z drugiej strony co roku dofinansowuje TVP, to w takiej formule ja tego osobiście nie widzę - mówi prof. Antoni Kamiński.

W jego ocenie podatek reklamowy najbardziej uderzyłby w lokalną prasę. - Przypomnijmy, że ten segment częściowo już został przejęty przez PKN Orlen. A po zamknięciu kolejnych lokalnych tytułów, na ich miejsce wejdzie prymitywny przekaz Telewizji Publicznej. Tym samym PiS pozyska kolejnych wyborców w małych miejscowościach i na prowincjach. Jarosław Kaczyński doskonale wie, że wyborów nie wygrywa się w dużych miastach, ale właśnie na wsi i dzięki lokalnym społecznościom - uważa politolog.

Protest mediów. Ekspert o strategii prezesa PiS

Kamiński pytany o zasadność wojny rządu PiS z prywatnymi mediami cytuje fragment ze znanej książki.

- Czy rządowi opłaca się wojna z mediami prywatnymi? Odpowiedzi trzeba szukać w naturze Jarosława Kaczyńskiego. Jedna hipoteza jest oparta na "Bajce o Sindbadzie Żeglarzu". Pewnego razu nad brzegiem rzeki spotkała się żaba i skorpion. Skorpion postanowił poprosić żabę o pomoc w przepłynięciu na drugą stronę. Żaba niechętnie, ale się zgodziła. W trakcie przeprawy skorpion śmiertelnie ukąsił żabę. Gdy oboje zaczęli tonąć, żaba z wyrzutem zapytała, dlaczego skorpion to zrobił. Przecież przez to oboje zginą. Skorpion odrzekł krótko: - Nic nie poradzę. Taka moja natura. Taka jest też natura Jarosława Kaczyńskiego, który lubi kąsać bez względu na okoliczności - ocenia prof. Antoni Kamiński.

- Druga hipoteza: Jarosław Kaczyński robi to, by jeszcze głębiej podzielić społeczeństwo, które i tak jest już bardzo podzielone. Prezes PiS wykorzystuje fakt, że obecna opozycja jest bardzo słaba, a na dodatek wielu osobom kojarzy się ze Strajkiem Kobiet i Martą Lempart. PiS widzi, że ten ruch używa często wulgaryzmów i zrównuje opozycję z takim sposobem uprawiania polityki - uważa politolog.

Według autorów listu otwartego do władz RP i liderów ugrupowań politycznych krytykującego nową opłatę, jest to "haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media".

Sygnatariusze uważają, że skutkiem wprowadzenia opłaty będzie "osłabienie, a nawet likwidacja części mediów działających w Polsce", a także "ograniczenie możliwości finansowania jakościowych i lokalnych treści".

Przypomnijmy, na początku lutego rząd zaprezentował szczegóły projektu nowej opłaty, do którego szybko przylgnęła nazwa "podatek od mediów". Będą nim objęte zarówno portale internetowe, jak i tradycyjne media, a także kina i np. firmy oferujące zewnętrzne nośniki reklam. Szacuje się, że nowy podatek przyniesie 700-800 mln złotych wpływów do budżetu. Składka będzie obliczana w zależności od zysków oraz od reklamowanych produktów.

Pomysłu wprowadzenia podatku reklamowego bronił w środę premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu nową daninę argumentuje m.in. sprawiedliwością i wyrównywaniem szans.

- Śladem Francji, śladem Hiszpanii, Włoch nie chcemy już dłużej czekać, wdrażamy rozwiązania, które mają w znacznym stopniu odpowiedzieć na ten nowy, cyfrowy świat, który pojawia się jednakowo w okienkach naszych telewizorów, komputerów, telefonów - oni też muszą partycypować w rozwoju społeczno-gospodarczym. Czy 700-800 mln zł to jest duża kwota? Nie, to jest sprawiedliwy krok w kierunku wyrównania szans dla krajowych graczy w porównaniu do wielkich graczy zagranicznych - tłumaczył premier.

- Mam nadzieję, że rząd wycofa się z tych proponowanych przepisów. Mamy do czynienia z próbą podwójnego opodatkowania tego samego przychodu. To, z perspektywy organów państwa, jest niedopuszczalne. A nazywanie tego składką niczego nie zmienia. Ja nie mam nic przeciwko, żeby podatki płacili ci, którzy nie płacą w Polsce podatków. Natomiast w pierwszej kolejności te przepisy dotykają podmioty medialne z rezydencją podatkową w Polsce. Jeśli rząd zechce opodatkować Facebooka, Google’a, You Tube'a, Amazona, Apple'a - bardzo proszę, będę sekundował w tej pracy rządowi - mówił Chrabota.

Komentarze (1590)