ŚwiatProtest ambasady ws. zakazu mówienia po polsku w Lidlu

Protest ambasady ws. zakazu mówienia po polsku w Lidlu

Polska ambasada w Londynie w liście do dyrekcji Lidla uznała za wyraz dyskryminacji wydany pracownikom zakaz mówienia po polsku w czasie przerw, jaki wprowadziła sieć supermarketów tej firmy w Kirkaldy w Szkocji.

Protest ambasady ws. zakazu mówienia po polsku w Lidlu
Źródło zdjęć: © WP.PL | Krzysztof Hawrot

Dziennik "The Daily Mail" napisał, że Lidl zakazał swoim polskim pracownikom mówienia między sobą po polsku w pomieszczeniach służbowych podczas przerw w pracy, a także w kontaktach z klientami.

- To oczywiste, że angielski jest głównym językiem słownej komunikacji. Jednak w naszym mocnym odczuciu odmawianie pracownikom Lidla prawa do posługiwania się ich rodzimym językiem w prywatnych rozmowach na przerwach jest wyrazem dyskryminacji - napisała polska placówka dyplomatyczna w Londynie w liście do brytyjskiej dyrekcji Lidla.

Ambasada przypomina, że świat zglobalizował się, Lidl na swojej stronie internetowej przedstawia się jako firma europejska o globalnych ambicjach, a zdolność porozumiewania się jej personelu w różnych językach - w tym po polsku - powinna być postrzegana nie jako problem, lecz element konkurencyjnej przewagi, ponieważ służy lepszej obsłudze klienta.

Na doniesienia o zakazie zareagował także polski ambasador w Londynie Witold Sobków.

- Cóż za nowatorska metoda uczenia obcokrajowców angielskiego i tracenia klientów przez Lidla. Wstyd! Zareagujemy" - napisał na Twitterze.

W Kirkaldy zbierane są obecnie podpisy pod petycją w proteście wobec działań sieci.

Lidl twierdzi, że polityka firmy wymaga, by wszyscy jej pracownicy mogli porozumieć się po angielsku, i ostrzegła polskich pracowników w szkockim Kirkaldy, że muszą liczyć się z konsekwencjami dyscyplinarnymi, jeśli nie podporządkują się temu wymogowi.

Rzecznik prasowy Lidla we wcześniejszym komunikacie przekazał, że zgodnie z polityką firmy angielski ma być językiem, którym pracownicy posługują się w pracy bez względu na to, czy są na przerwach czy obsługują klienta. Podkreślił, że próby wyegzekwowania tej polityki nie są wymierzone w Polaków, lecz dotyczą wszystkich pracowników bez względu na narodowość.

- Nie zdziwiłbym się, gdyby Aldi, konkurent Lidla, zdecydował się na akcję promocyjną pod hasłem "Zapraszamy klientów mówiących wszystkimi językami świata" - powiedział Maciej Dokurno, przewodniczący grupy Fife Migrants Forum, organizacji dla imigrantów z siedzibą w Kirkaldy.

Lidl i Aldi to dwie zagraniczne sieci supermarketów, które skutecznie konkurują z brytyjskimi potentatami, zwłaszcza z Tesco i Morrisons.

- Bez względu na to, co o swoich korporacyjnych praktykach mówi Lidl w Wielkiej Brytanii, mam nadzieję, że nie przełożą się one na praktyki Lidla w Polsce i że pracujący tam Polacy nie będą wymagali od brytyjskich biznesmenów i turystów, by mówili do nich po polsku, gdy mogą wyjść im naprzeciw i porozumieć się z nimi po angielsku - dodaje Dokurno.

Nagłośnienie sprawy w Kirkaldy tłumaczy on ostatnimi wypowiedziami brytyjskich polityków, którym zarzuca "brak odpowiedzialności i wyobraźni" oraz "stworzenie nieprzychylnego klimatu wokół imigracji w debacie publicznej".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (118)