Prostytutka oskarża Szwecję
Rosinha Sambo, parająca się w
Szwecji najstarszym zawodem świata, w terminie zapłaciła w tym
miesiącu podatki, po czym złożyła na policji doniesienie,
zarzucając rządowi szwedzkiemu czerpanie korzyści z jej nierządu.
Prawo szwedzkie stanowi, że nielegalne jest odpłatne uzyskiwanie od kogoś świadczeń seksualnych. Nie jest natomiast sprzeczne z prawem sprzedawanie tych usług. Prawodawca wyraźnie kierował się chęcią stworzenia sankcji nie na prostytutki, lecz na ich klientów.
Rosinha Sambo, pochodząca z Angoli Portugalka i mieszkająca w Szwecji od 1986 r., twierdzi, że w urzędzie podatkowym w Varberg, 480 km na południowy zachód od Sztokholmu, uczciwie przyznała, że zarabia jako prostytutka. Opodatkowano ją jako przedstawicielkę "wolnego zawodu". Teraz Sambo mówi, że rząd wziął od niej pieniądze, wiedząc, że pochodzą z nierządu.
Prostytutka sama zgłosiła chęć płacenia podatków, żeby - jak mówi - nabierać praw emerytalnych oraz móc korzystać z płatnych przez państwo zwolnień lekarskich. Uważa, że skoro rząd przyjął jej pieniądze, de facto zalegalizował prostytucję, a więc powinien to uczynić także formalnie, odchodząc od kryminalizowania klientów prostytutek.
Rosinha Sambo jest gotowa dochodzić sprawiedliwości przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. (jask)