Prokuratura zbada okoliczności interwencji karetki pogotowia ratunkowego
Łódzka prokuratura zbada okoliczności interwencji
zespołu karetki pogotowia ratunkowego, który przyjechał do chorej
i stwierdził, że pacjentka nie wymaga zabrania do szpitala. Kilka
godzin później kobieta zmarła. Poinformował o tym Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
O sprawie napisał "Express Ilustrowany". Według gazety, do zdarzenia doszło w ub. tygodniu. Do 65-letniej łodzianki wezwano pogotowie. Lekarz, który przyjechał do chorej, stwierdził, że pacjentka nie kwalifikuje się do szpitala. W kilka godzin później kobieta zmarła.
Według prokuratury, opisane przez gazetę fakty wymagają wyjaśnienia i dlatego będą z urzędu badane. Będziemy ustalać, czy można mówić o błędzie w postępowaniu zespołu karetki pogotowia - powiedział Kopania. Zaznaczył jednocześnie, że do godzin południowych nie wpłynęło w tej sprawie do prokuratury żadne zawiadomienie.
Jak opowiadał gazecie syn zmarłej, po odjeździe pogotowia chora była w fatalnym stanie - miała bardzo niskie ciśnienie, bardzo wysoki puls, nie mogła oddać moczu. Mężczyzna poszedł do lekarza rejonowego, który wypisał skierowanie na badania. Kiedy zjawił się w domu, kobieta czuła się coraz gorzej. Wrócił więc do lekarza, a ten wezwał karetkę prywatnej firmy i chorą przewieziono do jednego z łódzkich szpitali. Tam jednak zmarła.
Zdaniem lekarzy ze szpitala, gdyby chora trafiła na oddział wcześniej, udałoby się ją uratować. U pacjentki stwierdzono wstrząs spowodowany niewydolnością oddechowo-krążeniową.